– Jednym z najbardziej interesujących dla nas zjawisk w kontekście wyborów w Stanach Zjednoczonych jest to, na ile wraz z nową administracją prezydenta do USA wróci szczególnie popularna wśród republikanów teoria ekonomii podażowej – mówi agencji informacyjnej Newseria Inwestor Jan Krzysztof Bielecki Przewodniczący Rady Partnerów EY Polska.
Ekonomia podażowa to nurt powstały w połowie lat 70. w Stanach Zjednoczonych i spopularyzowany za czasów prezydenta Ronalda Regana. Według niego kluczowe dla zapewnienia wzrostu gospodarczego jest stymulowanie podaży (produkcji), co odbywa się m.in. poprzez obniżenie podatków płaconych przez przedsiębiorstwa.
– Zobaczymy, na ile tutaj zmiana paradygmatu ekonomicznego na podażowy wpłynie na zwiększenie inwestycji, ale być może też i na negatywne zjawiska, jakie czasami tego typu gospodarce towarzyszą, jak m.in. wzrost poziomu inflacji – wyjaśnia były premier.
Bielecki podkreśla, że dojście republikańskiego prezydenta do władzy to przynajmniej częściowy odwrót od dominującej w ostatnich latach doktryny monetaryzmu zakładającej, że do stabilizacji i wzrostu gospodarczego przyczynia się nie jak w ekonomii podażowej wspieranie produkcji, lecz zwiększanie podaży pieniądza w gospodarce.
– Jeśli będzie ryzyko inflacyjne, to oczywiście pojawi się problem podnoszenia stóp procentowych. Będzie to na pewno spore wyzwanie, ponieważ gospodarka zapomniała już o tym, że stopy procentowe w ogóle mogą być wyższe. Już nie mówię bardzo wysokie, tylko po prostu wyższe, że pieniądz może coś kosztować – zauważa Bielecki.
Październikowy odczyt poziomu inflacji w Stanach Zjednoczonych na poziomie 1,60 proc. był najwyższym od jesieni 2014 roku. Mimo rosnącego poziomu cen Fed zwleka z szybszym podnoszeniem stóp procentowych. Jedyny w ostatnich 9 latach przypadek, kiedy koszt pieniądza został podniesiony, miał miejsce w grudniu 2015 roku, a podwyżka wyniosła zaledwie 25 pkt bazowych. Od tego czasu główna stopa procentowa w USA wynosi 0,50 proc.
– Teraz mamy czasami do czynienia z sytuacją, że wydaje się, że pieniądz jest prawie za darmo – zauważa przewodniczący Rady Partnerów EY Polska.
W reakcji na wygraną Donalda Trumpa amerykańskie rynki giełdowe gwałtownie traciły na wartości – w kilka godzin po ogłoszeniu wyników główne indeksy nowojorskiej giełdy spadały o ponad 5 proc. Później górę wzięła jednak wiara w to, że prawdopodobny powrót przez administrację Trumpa do elementów teorii podażowej okaże się dla gospodarki korzystny. Poprawa sentymentu poskutkowała odrobieniem strat i wyprowadzeniem cen akcji na historyczne maksima. Indeks S&P 500 znajduje się na poziomie ponad 2200 pkt, natomiast Dow Jones 30 przebił ostatnio barierę 19 tys. pkt.