Co łączy zniszczenie Świątyni Salomona i cierpienia Żydów z Radzynia, Kocka i Wohynia
Oznaczony według kalendarza żydowskiego dziewiąty dzień dziewiątego miesiąca (dziewiąty Aw) w przełożeniu na kalendarz gregoriański przypada w pierwszej połowie sierpnia. Od czasów biblijnych dla Żydów był to dzień szczególny.
Data przeklęta
Kto uważnie słucha w kościele czytań ze Starego Testamentu, powinien wiedzieć o co chodzi: to w tym dniu Babilończycy króla Nabuchodonozora zniszczyli w roku 587 przed Chrystusem Świątynię Salomona. Kiedy po stuleciach Żydzi przybytek odbudowali, Rzymianie cesarza Tytusa w 70 roku zburzyli ją ostatecznie. To też działo się w dziewiątym dniu Aw. Do listy nieszczęść można dodać zburzenie i wymordowanie mieszkańców miasta Bethar, klęska powstania Bar Kochby, wygnanie Żydów z Anglii i Hiszpanii - ta data przyciągała nieszczęścia jak magnes. Tisze be Aw, dziewiąty dzień dziewiątego miesiąca, stanowi chyba najsmutniejsze święto w żydowskim kalendarzu. Post, żałość i odmawianie Trenów Jeremiasza, smutnego proroka, którego i tak nikt nie posłuchał przed szkodą. Dzieje Narodu Wybranego w pigułce...
Nie ma przypadków, są znaki
Wedle popularnego powiedzenia historia toczy się kołem. Wszystko w niej powraca. Rzadko w formie dosłownej, każdy czas ma swoją odmienność, dekoracje bywają rozmaite. Wychodząc z kościoła św. Anny w Wohyniu trafia się od razu na Plac 9 Września. 9 września, dziewiąty dzień dziewiątego miesiąca. Wprawdzie kalendarz nie żydowski, a chrześcijański, ale "Nie ma przypadków, są tylko znaki" - mawiał śp. ks. Bronisław Bozowski. Więc próbuję zrozumieć. Nazwa placu odnosi się do wydarzeń z września roku 1939. To wtedy mieszkańcy okolicznych miasteczek po raz pierwszy doświadczyli na własnej skórze okropieństwa wojny. Na Kock, Radzyń, Wohyń spadły pierwsze bomby lotnicze. Ataki nie miały na celu zniszczenie węzłów obrony czy innych celów strategicznych - chodziło o wprowadzenie paniki, niepewności, atmosfery grozy. Bomby padały na centra miejscowości. Kto ucierpiał najbardziej?
Początek zagłady Żydów z Wohynia
W Wohyniu, wokół dzisiejszego Placu 9 Września, stały tzw. budy. Kiepskiej konstrukcji, gorzej niż obskurne, ciasno węgłem do ulicy poustawiane sklepiki i domki. W nich u Sury Manasze można było zrobić zakupy spożywcze, z Zelmaniukiem pohandlować zbożem, u Hyniamki kupić materiał na ubranie, ostrzyc się i ogolić u Wajcmana. W niektórych domkach, w sposób niedostrzegalny dla chrześcijańskich oczu, mali chłopcy pod okiem mełameda (nauczyciela) uczyli się czytać na foliałach Talmudu. W carskich czasach takich szkółek w Wohyniu odnotowano bodajże dziewięć! Niemiecki nalot wywołał nie tylko bezpośrednie zniszczenia (podmuch eksplozji roznosił budy jak domki z kart), ale również trwające kilka dni pożary. Dziewiątego dnia dziewiątego miesiąca 1939 roku (w tej liczbie też znajdziemy dziewiątki...) na społeczność Żydów Wohynia spadło nieszczęście, rozpoczął się czas tak straszny, że Nabuchodonozora i Tytusa mogli wspominać z tęsknotą.
Koniec rodu Morgensternów
Nie inaczej było w Kocku. Tam koniec żydowskiej rzeczywistości zaznaczył się jeszcze bardziej dosłownie. Z czego wśród Żydów słynął Kock? Od XIX wieku był siedzibą słynących z rozumu, pobożności i uczoności cadyków z rodu Morgensternów. Aby uszczknąć z ich mądrości przybywały do prowincjonalnego miasteczka tłumy chasydów, żydowskich dewotów, w których uszach słowo "Kock" brzmiało jak "Jeruzalem". Dynastię mędrców rozpoczął Menachem Mendel Morgenstern, osiadając tu w swojej drodze z Tomaszowa Lubelskiego. Kończy się ona natomiast - oczywiście nie jest to już żadna niespodzianka - 9 września 1939. Pierwsze bomby spadające na Kock uderzają w ziemię w okolicach tzw. Rabinówki, gdzie zabijają prawnuka Mendla, Józefa Morgensterna. Lat temu kilkanaście opowiadano mi ze szczegółami, na które z drzew padły części ciała ostatniego z kockich cadyków. Historia Kocka jako stolicy żydowskiej mądrości ("Miasto Kock, ono wiedzy jest domem") w tym momencie dobiegła końca, choć agonia społeczności żydowskiej potrwała jeszcze kilkadziesiąt miesięcy.
Żydowski Radzyń - miasto wymarłe
Kolejną Jerozolimą do zburzenia 9 września okazał się Radzyń. Określenie "Jerozolima" nie jest tu na wyrost. Również gród nad Białką słynął z mądrości i uczoności swoich Żydów. Na czoło wysuwają się tu cadykowie ze słynnej dynastii Leinerów, Jaakow Gerszon Leiner swoimi odkryciami przyrodniczymi i biblijnymi wywołał nawet mnóstwo sporów wśród Żydów w całej bez mała Europie. W owym czasie przywódcą był Samuel Szlomo Leiner, który w następnych miesiącach zaimponował nie kazaniami, lecz nieugiętą postawą wobec hitlerowców - jako jeden z bardzo nielicznych zalecał swoim chasydom czynny opór wobec Zagłady. Skutki nalotu na Radzyń opisuje Rachela Zaltzman, której rodzina, przewidując nalot schroniła się tego dnia na wsi: "(....) Byliśmy wstrząśnięci, kiedy wróciliśmy do miasta. Zobaczyliśmy ogromne kratery na ulicach i zupełnie nie widzieliśmy ludzi. Wszystko stało w płomieniach i nie miał kto tego gasić. Całe place były opustoszałe. Jakiś czas kręciliśmy się wokół, aż odnaleźliśmy rodziców. Dowiedzieliśmy się, że Niemcy bombardowali nasz sztetl (inaczej: żydowskie miasteczko - ZS) i że był mnóstwo ofiar. (...) Nie wyobrażaliśmy sobie, że "kulturalni mordercy" tak podniosą technologię, że będzie można wysłać miliony ludzi do krematoriów". "Rezultat bombardowania był straszny, wielu zostało zabitych, wiele domów zniszczonych, zwłaszcza w sąsiedztwie pałacu, który był głównym celem. Słupy i linie telefoniczne były zniszczone i miasto nie miało żadnej komunikacji z okolicą. Zginęło wiele osób, które chciały schronić się w ogrodzie pałacu. Zginęło wiele osób, które były na spacerze i nie zdążyły uciec. Zginęło wiele osób, m.in. Boruch Blumenr, Daniel Sodberg, dwie siostry Saltzmannówny i wielu innych" - relacjonował Abba Lichtenstein.
Nie tylko Żydzi...
Ofiarami bombardowań 9 września oczywiście byli nie tylko Żydzi. O ile jednak dla polskiej społeczności dzień ten był epizodem na makabrycznej drodze zakończonej powrotem do jakiejś normalności, o tyle dla Żydów był to wstęp do Zagłady. Dziewiąty września nie równa się dziewiątemu Aw, ale żyjemy wszak na Podlasiu, gdzie mieszanie rozmaitych porządków jest czymś zupełnie naturalnym. Nie sądzę również, żeby sami Żydzi czy Wtedy, czy Teraz mieli świadomość przedstawionej w tym artykule zbieżności. Jeśli jednak założymy, że nic się nie dzieje przypadkowo i wszystko ma jakiś sens, warto ten zbieg okoliczności odnotować.