reklama

"Grzmią armaty"...nie tylko pod Stoczkiem

Opublikowano:
Autor:

"Grzmią armaty"...nie tylko pod Stoczkiem - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

KulturaPod Stoczkiem wojsko polskie odniosło pierwsze zwycięstwo nad Rosjanami. Miejscem jednej z bitew był Lubartów. A pod Łysobykami - dzisiejszymi Jeziorzanami - polskie dowództwo skompromitowało się nieudolnością.

Wybuch powstania 29 listopada 1830 r. nie oznaczał jeszcze początku wojny z Rosją. Ale po detronizacji Mikołaja I przez Sejm - car Rosji był też królem Polski - odwrotu już nie było. Na początku lutego 1831 r. wojska rosyjskie wkroczyły na teren Królestwa Polskiego.

Szarża pod Stoczkiem

Jednym z oddziałów polskich, które miały walczyć z Rosjanami był korpus generała Józefa Dwernickiego. Składał się z kawalerii. Korpus otrzymał rozkaz przejścia na prawy brzeg Wisły, gdzie pojawił się nieprzyjaciel - rosyjski korpus generała Fiodora Geismara, również kawaleryjski.

Rosjanie obozowali w Łukowie i w Róży. O ich wymarszu z tych miejscowości gen. Dwernicki dowiedział się od dwóch księży, którzy przybyli do polskiego dowództwa z Łukowa i przekazali informacje o ruchach Rosjan. Dwernicki na czele korpusu ruszył 14 lutego o godzinie 2 w nocy przeciw nieprzyjacielowi. Maszerował przez Stoczek, Rosjanie podążali dwoma kolumnami przez Seroczyn i Toczyska.

Do spotkania doszło pod Stoczkiem około godziny 9. Bitwę rozpoczął pojedynek artyleryjski - polska bateria kapitana Puzyny okazała się skuteczniejsza, uciszając armaty rosyjskie celnym ogniem. A potem do szarży ruszyła polska kawaleria. Rosyjscy strzelcy konni nie wytrzymali ataku polskich ułanów i krakusów. Kłuci lancami i rąbani szablami Rosjanie rzucili się do ucieczki. Druga rosyjska kolumna stała nieruchomo. Na nią też spadła polska szarża. Potem Polacy wyrąbali dwa szwadrony stojące w lesie. I to był koniec bitwy. Po polskiej stronie padło 46 zabitych i 59 rannych. Rosjanie stracili więcej żołnierzy. Sami przyznali się do utraty 280 żołnierzy, według źródeł polskich było to nawet do 500 ludzi (łącznie z wziętymi do niewoli).

Bitwa nie miała większego znaczenia strategicznego, ale propagandowo i moralnie odegrała ważną rolę jako pierwsze zwycięstwo.

Majówka nad Wieprzem

W maju 1831 r. do walk doszło w okolicach Lubartowa. W tym czasie generał Dwernicki walczył na Wołyniu. Na pomoc wysłano mu korpus generała Wojciecha Chrzanowskiego. Miał 4300 piechoty i 1300 kawalerii. Pomoc była jednak spóźniona - Dwernicki naciskany przez Rosjan musiał przejść przez granicę austriacką i złożyć broń, o czym polskie dowództwo nie wiedziało.

W pierwszej dekadzie maja korpus Chrzanowskiego znalazł się na terenie dzisiejszego powiatu lubartowskiego. 8 maja udało się zaskoczyć rosyjski oddział w Kocku. Do niewoli wzięto 160 żołnierzy wroga. Dzień później doszło do zwycięskiego starcia pod Firlejem. Straty rosyjskie wyniosły podobno 300 zabitych i 570 wziętych do niewoli. Ale rosyjski generał Kreutz nie załamał się tymi niepowodzeniami. Postanowił zaatakować polskie siły stacjonujące w Lubartowie. Tymczasem Polacy po dwóch sukcesach chyba zlekceważyli przeciwnika. Wokół Lubartowa nie wystawiono żadnych ubezpieczeń. Jeden z rosyjskich oficerów w przebraniu wszedł nawet do polskiego obozu przez nikogo nie niepokojony.

Rano 10 maja Rosjanie zbliżali się do Lubartowa od zachodu. Zamiarem generała Kreutza było przyparcie Polaków do Wieprza i zniszczenie ich. Zaskoczenie nie do końca się udało tylko dzięki przypadkowi. Generał Chrzanowski w towarzystwie jednego z oficerów udał się na rozpoznanie i  natknął się na rosyjską piechotę zbliżającą się już do Lubartowa. W pośpiechu udało się zorganizować atak dwóch szwadronów kawalerii, które na pewien czas powstrzymały Rosjan. Dało to możliwość rozwinięcia pozostałych oddziałów. Polskie prawe skrzydło opierało się o Lubartów, lewe o drogę do Łęcznej. Rosjanie ograniczyli się tymczasem do ostrzału artyleryjskiego. Spowodował liczne pożary w mieście, znaczna część Lubartowa wówczas spłonęła. Ale ta opieszałość Rosjan umożliwiła znacznej części sił polskich wycofanie się do Łęcznej. Kiedy w końcu nieprzyjaciel zaatakował, musiał złamać opór polskiej kompanii piechoty broniącej się w klasztorze Kapucynów. Po wystrzelaniu amunicji i zniszczeniu klasztornego muru przez rosyjską artylerię polscy żołnierze musieli złożyć broń.

Kompromitacja pod Łysobykami

Wiosna 1831 r. to okres, który zadecydował o losach wojny. 26 maja wojska polskie poniosły klęskę pod Ostrołęką. Naczelny wódz, generał Jan Skrzynecki, chciał zatrzeć wrażenie tej klęski jakąś zwycięską operacją. Liczył na to, że uda się rozbić rosyjski korpus generała Teodora Rüdigera działający na Lubelszczyźnie. Przeciw niemu wyruszyły trzy korpusy polskie. Od północy miał na Rosjan uderzyć korpus generała Antoniego Jankowskiego, od zachodu korpus Włocha w służbie polskiej, generała Hieronima Ramorino, od Zamościa znany z bitwy pod Lubartowem generał Chrzanowski. Ale zabrakło koordynacji działań i wspólnego dowództwa dla całej operacji.

Kiedy wojska rosyjskie wyszły z Lublina i 18 czerwca przeszły pod Łysobykami przez Wieprz, korpus Jankowskiego stojący miedzy Serokomlą a Wolą Gułowską biernie przyglądał się działaniom wroga. Dzień później doszło do starcia pod Budziskami. Oddział generała Turno wchodzący w skład korpusu Jankowskiego zaatakowany przez Rosjan bronił się dzielnie, ale nikt nie przyszedł mu z pomocą. Turno został więc pobity. Na dodatek dzień później Rosjanie zajęli w Rudzie polski park artyleryjski. Do walki z Rosjanami nie kwapił się też Ramorino. Chrzanowski nie podjął żadnych działań. Rosyjski korpus nie ucierpiał w wyniku tej operacji, siły polskie też nie za bardzo - ale poniosły za to kompromitującą klęskę moralną. Była to ostatnia istotna operacja na Lubelszczyźnie.



Kuzyn cara w Lubartowie

Generał Adam Wirtemberski był ciotecznym bratem cara Mikołaja I. Był generałem wojsk polskich, po wybuchu powstania listopadowego dał słowo honoru, że nie będzie walczył przeciw Polakom. Słowo rychło złamał. 8 lutego 1831 r. na czele oddziału 160 kozaków zajął Lubartów. Zabrał pocztę i akta z urzędów. Spędził mieszkańców miasta, tym którzy nosili kokardy w barwach narodowych kazał je obedrzeć. Burmistrzowi zabrał amarantową czapkę i dał mu 2 ruble, żeby jej już więcej nie nosił. Najważniejsze osoby w mieście zmusił do złożenia przysięgi na wierność carowi. Burmistrzowi nakazał, żeby nie wypuszczał nikogo z miasta, zwłaszcza dziedziczki hrabiny Małachowskiej. Przed hrabiną położył demonstracyjnie carską proklamację, której nie chciała przyjąć. Wieczorem opuścił miasto

Herbata ze słoniną

Podczas walk pod Firlejem Polacy zdobyli magazyn rosyjskich kirasjerów. Książę Leon Sapieha, uczestnik walk wspominał: „Była tam masa hełmów, pancerzy, wysokich butów i ogromna ilość herbaty. Nasi żołnierze nie wiedzieli, co z nią zrobić. Próbowali gotować ją gęsto, jak kaszę z dodaniem słoniny, ale jeść nie mogli, żałowali straconej słoniny."

Kiełbaska dla jeńców

Rosyjskich żołnierzy wziętych do niewoli w bitwie pod Stoczkiem oglądał w Warszawie poeta Julian Ursyn Niemcewicz: \\\\\\\"Z południa przyprowadzono 160 jeńców moskiewskich i kilku oficerów oraz demonstrowano działo sześciofuntowe. Poszedłem oglądać ich. Lud rosły, już niemłody, strasznie znędzniony(...). Lud cisnął się widzieć ich. By jeńców nakarmić, komendant ogłosił, iż nikt nie ujrzy ich, jeśli nie przyniesie bułki, kiełbaski lub co innego; tym sposobem nieszczęśliwi posiłek jaki znaleźli, w wojsku ich bowiem głód największy."


 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE