Z Rzymu skradziona, w Kodniu schowana przed makaroniarzami - módl się za nami... - wołał w wierszu ks. Jan Twardowski... Niezależnie od prawdziwości historii o "błogosławionej winie" - czyli wykradzeniu obrazu z papieskiej kaplicy, przed oblicze Matki Boskiej przez ponad 350 przychodzili wierni z całego Podlasia, prosząc o łaski. W 1723 roku obraz, jako trzeci w Rzeczypospolitej, został uwieńczony papieskimi koronami.
Na emigracji w Częstochowie
Prześladowania kościoła katolickiego po 1875 roku dotknęły też sanktuarium w Kodniu. Kościół św. Anny przekazano prawosławnym, zaś sam cudowny obraz wywieziono na Jasną Górę. Umieszczono go tam w jednej z bocznych kaplic. Mimo srogości prześladowań, wielu wiernych z Podlasia i tak podejmowało pielgrzymki.
Kościół św. Anny obrócono na cerkiew. Wposażenie rozdano w depozyt innym kościołom - główny ołtarz trafił m.in. do parafii w Opinogórze. Władze carskie bardzo dbały, aby dawne sanktuarium nie stało się źródłem duchowego wsparcia dla prześladowanych na Podlasiu i Nadbużu unitów. Dopiero w 1905 roku do Kodnia mógł legalnie przyjechać ksiądz i wspólnocie rzymskokatolickiej zwrócono cmentarną kaplicę św. Wawrzyńca.
W oczekiwaniu na powrót
Po odrodzeniu Polski i diecezji podlaskiej z siedzibą w Siedlcach biskup Henryk Przeździecki postanowił o przekazaniu sanktuarium misyjnemu zgromadzeniu Ojców Oblatów Marii Niepokalanej, którzy do dzisiaj gospodarzą przed cudownym obrazem. Stało przed nimi przede wszystkim duże wyzwanie organizacyjne - po przybyciu nad Bug zastali dosłownie gołe ściany. Świątynię na powrót Królowej wyszykował Marian Kiersnowski, który nad wystrojem kościoła pracował aż do 1939 roku. Kodeń czekał...
Adam Sapieha, Arcybiskup Krakowski, zwany Księciem Niezłomnym, pochodził w prostej linii od brata Mikołaja Pobożnego Sapiehy. O ile jednak jego znakomity przodek musiał rzekomo obraz instalować w sposób skryty, o tyle jego potomek Cudowny Obraz wprowadzał do bazyliki w sposób niesłychanie uroczysty, w asyście władz duchownych, świeckich i tłumów wiernych |
Przewieziony z Jasnej Góry do Warszawy obraz umieszczono najpierw w archikatedrze. Przyciągnął pobożne tłumy. Odnieść można było wrażenie, że duchowieństwo w stolicy wcale nie ma zamiaru go oddawać. Ikonę przeniesiono na Zamek Królewski, gdzie w kaplicy prymas Hlond odebrał przed nią kapelusz kardynalski. Sprawa się przeciągała a biskup Przeździecki coraz bardziej niecierpliwił.
W sześć białych koni przez Podlasie
W końcu biskup podlaski zdecydowanie nakazał przewiezienie obrazu do Siedlec. Tam uroczystości, modły i procesje trwały kolejny miesiąc. Sama ostateczna droga do Kodnia miała charakter niesłychanie uroczysty: powóz z wizerunkiem Matki Boskiej ciągnęło sześć białych koni. Triumfalna droga wiodła przez Krzesk, Zbuczyn, Międzyrzec Podlaski, Białą, Horbów i Terespol. Na ostatnim odcinku za powozem biskup szedł pieszo. Samą uroczystość w Kodniu patronatem objęły władze państwowe, prowadzono też na cały kraj transmisję radiową.
Wieczorem 3 września Królowa wróciła do Kodnia. Najierw witano Ją przy Placencji - pałacyku Sapiehów położonym w parku przy wylocie drogi terespolskiej. Odbyło się całonocne czuwanie, w którym wzięło udział, wedle różnych rachunków, nawet kilkadziesiąt tysięcy wiernych. Rano zaś miasteczko zaroiło się od oficjeli i "czerwonych beretów". Główną liturgię na kodeńskim rynku odprawiał potomek Mikołaja Sapiehy, metropolita krakowski, wybitny książę Kościoła, arcybiskup Adam Sapieha, późniejszy kardynał. Obraz wniesiono na dzisiejsze miejsce do kościoła św. Anny. W trakcie nabożeństwa papieskimi orderami uhonorowano grupę unitów, którzy po 1875 cierpieli prześladowania.
Wedle legendy obraz Matki Boskiej został wykradziony przez Mikołaja Sapiehę (1581-1644) z papieskiej kaplicy w Rzymie. Chory Sapieha miał doznać przed nim uzdrowienia, zaś papież nie chciał mu go oddać po dobroci. Polski magnat wobec tego dokonał "błogosławionej winy", co przypłacił ekskomuniką, zniesioną dopiero po latach |