Parafia pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej w Ostrówku w powiecie lubartowskim została erygowana przez arcybiskupa Mariana Fulmana 8 lipca 1921 r. W tym samym roku przywieziono z Częstochowy kopię cudownego obrazu Matki Boskiej. Kilka lat później parafianie złożyli się na zasłonę dla obrazu. Kosztowała 315 zł - bardzo dużo jak na ówczesne czasy. Wierni jednak nie żałowali pieniędzy dla patronki swojej parafii. W 1942 r. otrzymali od Niej widomy znak obecności - na obrazie pojawiły się łzy. Relacje kilkunastu świadków zdarzenia zebrał ksiądz Jan Brodziak, na przełomie XX i XXI wieku proboszcz w Ostrówku. Umieścił je w książce "Dzieje Ostrówka".
Wiatr zdmuchnął księdzu świeczkę
Jedną z nich złożył Dionizy Szczęch, od 1941 r. kościelny w Ostrówku.
- W jedną z niedziel stycznia lub lutego 1942 r. Zofia Jeżowska, parafianka z Ostrówka zwana "pobożną Zosią" po odprawionej sumie zawiadomiła miejscowego proboszcza, że z obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej płyną łzy. Ksiądz proboszcz i ja podeszliśmy niezwłocznie do głównego ołtarza i również zauważyliśmy, że z oczu Maryi na obrazie Matki Bożej płynie ciecz przypominająca łzy. W lewym oku Matki Boskiej widoczna była łza, która płynęła przez całą twarz. Również w prawym oku była kropla białej cieczy. W kościele znajdowało się wówczas ok. 50 osób - pisał w relacji.
Ksiądz szybko kazał zamknąć kościół - obawiał się represji niemieckich. Zjawisko powtórzyło się na drugi i trzeci dzień. Proboszcz chciał sprawdzić, czy to rzeczywiście łzy.
- Poprosił o świeczkę i chusteczką, chciał dotknąć tej cieczy, aby zorientować się, czy jest to łza. Gdy wszedł na krzesło umieszczone na ołtarzu, słyszeliśmy podmuch wiatru, jakby dmuchnięcie, który zgasił księdzu świeczkę - wspominał były kościelny.
Łzy Matki Boskiej widział też Wacław Żak z Kolonii Ostrówek. Było to latem 1942 r.
- Widzieliśmy, że Matka Boża płacze. Sam ks. Piskała powiedział nam wówczas, że był to już trzeci płacz Matki Bożej w 1942 r. Pierwszy raz w zimie, drugi raz wiosną i trzeci raz teraz, latem. Łzy były widoczne ok. 2 tygodnie, potem zniknęły - opisywał zdarzenie Żak.
Łzy zapowiedzią pacyfikacji Dębicy?
W Ostrówku mieszkał wówczas trzynastolatek, późniejszy ksiądz Tadeusz Brzyski.
- Zimą 1942 r. przyszedł do naszego domu Stanisław Gadzała z Kolonii Ostrówek, który powiedział, że w kościele w Ostrówku jest cud, "Matka Boża płacze". Moja mama myślała, że Gadzała drwił sobie jak zwykł był to czynić. Jednak on przysięgał, że jest to prawda, gdyż był w kościele i widział. Ja byłem ministrantem. Do kościoła poszedłem następnego dnia. Służyłem do Mszy Świętej i zobaczyłem, że przy prawym oku Matki Bożej na obrazie rozmazana była ciecz, jakby łza - napisał ksiądz w relacji.
- Ludzie mówili, że łzy zapowiadają nieszczęścia, które rzeczywiście wkrótce przyszły: zamordowanie członków rodziny Jesionków w Kamienowoli, palenie domostw tutejszych mieszkańców przez pseudopartyzantów radzieckich działających razem z polskimi, wymordowanie mieszkańców Kolonii Dębica przez Niemców - dodawał ksiądz.
W czasie okupacji niemieckiej nie było warunków, żeby sprawę łez na obrazie w kościele w Ostrówku zbadała kuria biskupia. Przeciwnie - proboszcz obawiał się, że Niemcy zamkną kościół, gdyby wieść o cudzie się rozeszła.
Ale i tak wierni peregrynowali do Ostrówka. Z lat powojennych pochodzą świadectwa osób, które doświadczyły cudownego uzdrowienia - są przekonani, że to za wstawiennictwem Matki Boskiej Częstochowskiej.
Podczas odpustu 26 sierpnia wierni obchodzą kościół wokół w uroczystej procesji. Kiedyś, dla oddania czci Matce Boskiej, robili to na kolanach.