Nasz kombatant widział śmierć generała Świerczewskiego

Opublikowano:
Autor:

Nasz kombatant widział śmierć generała Świerczewskiego - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura - Zabitego generała żołnierze położyli na płaszczu i ponieśli do jaru - mówi Mieczysław Dryja z Lubartowa. 28 marca 1947 r. widział, jak zginął generał Świerczewski.

Generał Karol Świerczewski w czasach PRL był przedstawiany jako jeden z największych bohaterów II wojny światowej. Po 1989 r. pozycję bohatera utracił.

W 1944 r. jako dowódca 2 Armii WP wraz ze sztabem stacjonował w Lubartowie. Oficer sztabu armii, pułkownik Michał Kaseja we wspomnieniach "Razem ze Świerczewskim" zaprezentował wyidealizowany wizerunek generała.

 Lubartowski epizod

- Generał Świerczewski zwołał do Lubartowa pierwszą odprawę dowódców, ich zastępców, dowódców rodzajów broni i kwatermistrzów organizujących się dywizji i samodzielnych jednostek. Poznany przez nas dowódca piątej dywizji generał Waszkiewicz z wrodzonym sobie dynamizmem przedstawił wszystkim spostrzeżenia ze swojej dywizji.

- Obywatelu dowódco! - grzmiał swoim mocnym głosem. - Piją! Wszyscy piją! Jedni bimber, pędzony szeroko przez chłopów, inni spirytus w każdej postaci, czysty czy skażony! W batalionie sanitarnym wypito spirytus lekarski. Przepito nawet narzędzia chirurgiczne. Tylko pustych skrzyń nie zdołali przepić!

- Generale Waszkiewicz! - odezwał się niezwłocznie generał Świerczewski spokojnym głosem. - Prosto z odprawy pojadą z wami prezes sądu i prokurator do dywizji i w ciągu dwudziestu czterech godzin zrobicie porządek z łajdakami. Wykonanie zamelduje mi osobiście zaraz po powrocie pułkownik Tokarski osobiście. Zaraz po powrocie! Spodziewam się - zwrócił się generał do zebranych - że każdy z was w swoim zakresie zaglądnie do swojego gospodarstwa, tak jak to zrobił generał Waszkiewicz. Tylko natychmiast! Pijaństwo nigdy niczego dobrego nie zrodziło. Pamiętajcie o tym! - wspominał pułkownik Kaseja.

Ten fragment jego wspomnień kłoci się nieco z wizerunkiem generała w opracowaniach historycznych. Autorzy książki "Armia Berlinga i Żymierskiego" - Czesław Grzelak, Henryk Stańczyk i Stefan Zwoliński tak charakteryzują gen. Świerczewskiego: - W 1943 r. oddelegowany został do formowanych w Związku Radzieckim Polskich Sił Zbrojnych, gdzie zajmował się głównie organizacją i szkoleniem nowych jednostek oraz konsumpcją alkoholu. 

Przeciw UPA w Bieszczadach

W ostatnich momentach życia generała zetknął się z nim mieszkający obecnie w Lubartowie kapitan w stanie spoczynku Mieczysław Dryja.

- Po ukończeniu w kwietniu 1946 r. jednorocznej szkoły podchorążych wydali nam drelichowe mundury. Były awanse, apel, defilada. Pod koniec czerwca cały nasz batalion został przerzucony w Bieszczady. Przejechaliśmy pociągiem towarowym - opowiada kapitan Dryja. Batalion był zakwaterowany w szkołach, Dryja stacjonował w Nowosiółkach. Batalion był wykorzystany do akcji wysiedlania Ukraińców.

- Wojsko dawało Ukraińcom określony czas, zabierali tylko to, co najpotrzebniejsze, coś do jedzenia. Sprzęty zostawiali. Wiozło się ich furmankami na stację Zagórz, na każdej furmance siedziało dwóch - trzech żołnierzy i pilnowali, żeby Ukraińcy nie uciekli - wspomina pan Mieczysław. Przeciwnikiem w walce była Ukraińska Powstańcza Armia, która wkrótce miała zabić gen. Świerczewskiego.

- Zima 1946 - 1947 r. była bardzo ciężka, spaliśmy w ubraniach, nie było światła, wody. Transporty żywności nie dochodziły, bo banderowcy je atakowali, palili ciężarówki - opowiada pan Dryja.

Zasadzka

28 marca 1947 r. pluton Mieczysława Dryi stał przy drodze od Baligrodu do Jabłonek.

- Generał Świerczewski przyjechał do Baligrodu na inspekcję, potem wyjeżdżał w kierunku Jabłonek. Staliśmy co 15 metrów przy drodze. Samochód generała przejechał, już schodziliśmy z drogi. Nagle usłyszeliśmy strzały od strony Jabłonek. Pobiegliśmy w tamtą stronę - wspomina Dryja. Okazało się, że generał wpadł w zasadzkę UPA.

- Jeden samochód z żołnierzami się zepsuł, musiał stanąć. Świerczewski nie chciał czekać, aż go naprawią, kazał jechać dalej bez niego. Wjechali w zasadzkę. Z jednej strony była góra, stamtąd był ostrzał. Po drugiej stronie był jar. Wojsko wycofywało się do tego jaru. Jak dobiegliśmy, widziałem jak generał bez czapki, w rozpiętym płaszczu pokazał ręką kierunek do ataku i padł - opowiada Mieczysław Dryja. - Z góry tak nas ostrzeliwali, że nie można było głowy podnieść - dodaje. Na odgłos nadjeżdżającego samochodu, który żołnierze zdołali naprawić, oddział UPA wycofał się. Weteran pamięta widok zwłok generała.

- Żołnierze położyli go na płaszczu, miał podniesiony kołnierz, i ponieśli go do jaru - wspomina.

Generał Karol Świerczewski (1897 - 1947) w Armii Czerwonej dosłużył się stopnia generalskiego. W 1936 r.został skierowany do Hiszpanii do walki po stronie Republiki przeciw wojskom gen. Franco. Po agresji Niemiec na ZSRR dowodził 248 Dywizją Piechoty, rozbitą pod Wiaźmą - po tej klęsce odsunięto go od dowodzenia jednostkami frontowymi. W 1943 r. jako Polak z pochodzenia został skierowany do tworzonego w ZSRR Wojska Polskiego. Był dowódcą 2 Armii WP (w okresie październik - grudzień 1944 r. dowódcą 3 Armii, z której formowania ostatecznie zrezygnowano). Sąd 2 AWP w Kąkolewnicy skazywał na śmierć żołnierzy wywodzących się z AK i BCH. Świerczewski jako dowódcza armii jest przez wielu historyków obwiniany o doprowadzenie przez błędne decyzje do ciężkich strat w operacji łużyckiej w kwietniu 1945 r. (ponad 18 tys. żołnierzy, w tym 4900 poległych i 2800 zaginionych). Po wojnie był m.in.wiceministrem obrony. Zginął 28 marca 1947 r. w zasadzce UPA

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE