Przygotowaniami wojskowymi do powstania w rejonie Białej zarządzał Walenty Lewandowski, komisarzem Komitetu Centralnego zaś był młody, zaledwie 21-letni Roman Rogiński.
Łomazy zdobyte i utrzymane
Pierwsza noc powstania na Podlasiu, podobnie jak w wielu innych miejscach stała pod znakiem zupełnej improwizacji. Pierwotnie atakiem na garnizon w Łomazach (stacjonował tam szwadron Smoleńskiego Pułku Ułanów) miał dowodzić Gustaw Nowakowski, ale ostatecznie uderzenie poprowadził Aleksander Szaniawski. Stanął on na czele oddziału złożonego z miejscowych mieszczan, włościan z jego wsi Krasówki oraz części szlachty z pobliskich Huszczy i Wisek, które - w dużej części dzięki zaangażowaniu miejscowego proboszcza - stały się poważnym ośrodkiem rekrutacji. Na miejscu zbiórki stawili się też wiedzeni przez Macieja Tupalskiego Tatarzy ze Studzianki. Atak powiódł się znakomicie - zdezorientowani Moskale wycofali się praktycznie bez jednego wystrzału, odchodząc na Białą i Międzyrzec. Trzy dni później 26 stycznia Rosjanie próbowali odzyskać miejscowość, w której utracili jeńców i dużo sprzętu, ale zostali odparci.
Bitwa o Kodeń
Równie dobrze poszło innemu oddziałowi w Kodniu. Wprawdzie Roman Rogiński na dowódcę w tym rejonie mianował Bolesława Grubeckiego, ale faktycznie jednak liderem partii był dawny oficer carski Paweł Nencki (występuje też jako Necki). W lesie "Borek" koło Kodnia zgromadziło się ok. 250 powstańców, głównie mieszczan z samego Kodnia i drobnej szlachty z Tucznej. O sukcesie zadecydowało zaskoczenie: ani w centrum, gdzie stała artyleria, ani w rejonie zamku, gdzie były koszary, ani w rejonie mostu Rosjanie nie postawili zorganizowanego oporu. Brawurą wykazał się sam dowódca: na początku ataku sam zastrzelił wartownika, po czym na pułkowym bębnie sam zaczął wybijać sygnał do odwrotu, co zdezorientowało sołdatów. Wycofali się pozostawiając powstańcom pułkową kasę, 300 karabinów oraz tracąc kilkunastu zabitych i rannych oraz ponad 50 jeńców.
Chaos w Radzyniu
Gorzej powiodło się dowodzonemu przez Bronisława Deskura, dziedzica z Horostyty, oddziałowi, który szturmował Radzyń. Na początku część powstańców spóźniła się na miejsce zbiórki. Potem sama realizacja też roiła się od błędów: dowodzący mieszczanami Pyrkosz wdał się w długie dyskusje z rosyjskim dowództwem, co pozwoliło nie tylko na zorganizowanie obrony, ale i skutecznego kontrataku. Wprawdzie sam Deskur zdobył park artyleryjski, jednak okazało się, że nie ma koni, żeby zdobycz odciągnąć. Po całonocnej strzelaninie powstańcy musieli się wycofać w nieładzie. Warto pamiętać, że szturm na Radzyń opisał Józef Piłsudski. Ten tekst był reprodukowany w większości przedwojennych podręczników i kształtował wyobrażenia całego pokolenia młodych Polaków.
Ataki, których nie było
W planach było zaatakowanie również garnizonów w Białej i Międzyrzecu. W pierwszej z tych miejscowości dowodzić miał sam Rogiński, ale wobec faktu, że Rosjanie zostali ostrzeżeni i przygotowali obronę, odstąpił od ataku. Pod Międzyrzecem z kolei Karol Krysiński ostatecznie nie zebrał partii powstańczej. Mający dowodzić w Parczewie Rajmund Krassowski i Stefan Drewnowski stwierdzili, że Rosjanie są przygotowani do obrony i rozpuścili oddział, sami zaś ostatecznie udali się w kierunku Radzynia. Tam wpadli w ręce wroga i po trzech tygodniach zostali straceni.