Nosowa spotkania z historią

Opublikowano:
Autor:

Nosowa spotkania z historią - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura Najstarsza świątynia w Nosowie powstała jeszcze w XVI wieku. Potem na jej miejscu wznoszone kolejne, aż po dzisiejszą kamienną cerkiew św. Archanioła Michała. 150 lat nie jest to specjalnie dużo, jednak na ile się ona i jej wierni napatrzyli, ile razem z nimi przeszła...

Sam kształt cerkwi jest pewnym zaskoczeniem i zagadką. Podobnie jak wszystkie wschodnie świątynie jest orientowana na lini wschód- zachód, nawa i babiniec są prostokątne, prezbiterium kwadratowe, z cebulastą kopułką. rok. Co jest w tym wszystkim dziwnego? Owoż budynek ten, bardzo typowy dla rosyjskiego prawosławia - proszę zwrócić uwagę na podobieństwo np. cerkwi w Sławatyczach!- został wzniesiony jeszcze jako świątynia unicka w 1862 roku, kiedy wpływy formalnych wzorców rosyjskiej architektury cerkiewnej nie były jeszcze zbyt powszechne ani przestrzegane

Twierdza ortodoksji

Nie jest do końca jasne, którędy szły myśli i serca mieszkańców Nosowa w 1905 roku. Niemalże wszędzie na Południowym Podlasiu, kiedy tylko edykt tolerancyjny Mikołaja II dał możliwość wybierania religii, znaczna część dawnych unitów co prędzej gnała do najbliższej świątyni rzymskokatolickiej, aby tam wpisać się do ksiąg parafialnych. Gdzieniegdzie przy pierwszej okazji dochodziło do prób odnowienia grekokatolicyzmu w postaci tzw. neounii (co przetrwało do dziś jedynie w Kostomłotach k. Kodnia). Nosów zaś jako jeden z nielicznych wyjątków nie zachwiał się przy ortodoksji.

Konwersje były tu zjawiskiem marginalnym, może z powodu braku bliskiego kościoła, może zaś z racji na duchowe i materialne promieniowanie Monasteru Leśniańskiego, w którym prawosławne mniszki nie tylko dawały dobry osobisty przykład pobożnego życia, ale i imponowały zaangażowaniem w sprawy społeczne. 500 (tak, słownie: pięćset!!!) mniszek, nierzadko pochodzących ze znakomitej rosyjskiej arystokracji, z przeoryszą Katarzyną ( w świecie hrabiną Eugenią Jefimowską) na czele, prowadziło szkoły i naraz potrafiło zapewnić opiekę 700 sierotom.  Wątpliwości też być nie może, że skutecznością wykazali się kolejni proboszcze: księża Perfecki i Pleskacewicz. Ten drugi w 1915 roku wraz z mieszkańcami ruszył na tzw. bieżeństwo, czyli ucieczkę wgłąb Rosji przed nacierającymi wojskami niemieckimi. Do domów wrócili dopierow w 1918, zastając zupełnie nową rzeczywistość polityczną i religijną.

Żydom rozumu starczało, generałom mniej...

W odrodzonej Rzeczypospolitej prawosławni w powiecie bialskim byli mniejszością i to nienajmilej widzianą przez władze.W rejonie Białej przetrwały tylko 4 akceptowane przez rząd (etatowe) cerkwie prawosławne. W 1938 roku, pozbawieni nadzoru Marszałka Piłsudskiego gamonie podjęli nawet akcję niszczenia zbędnych ich zdaniem świątyń, wyobrażając sobie, że służą w ten sposób polskości. W efekcie durnie wykopali głęboki rów między częścią prawosławnych a Rzeczpospolitą. Ach, gdybyż od młodości wzięli się nie za politykę, a kopanie rowów właśnie... Cerkiew w Nosowie oparła się tej operacji, a do jej wnętrza znoszono co i rusz paramenty liturgiczne z burzonych świątyń - najwięcej ikon, ksiąg i szat trafiło z niedalekiego Konstantynowa. Tam do niszczenia cerkwi zawołano miejscowych strażaków, w większości Żydów. Roztropni potomkowie Mojżesza odmówili, mówiąc że w takim draństwie nie zamierzają uczestniczyć i za zniszczenie domu Bożego trzeba było wódką płacić miejscowym co tępszym robolom.

Z okresu międzywojnia wwagę zwraca postać kolejnego proboszcza, ks. Grzegorza Metiuka. Duchowny ów, w 1945 wyjechał do Kanady i owdowiawszy, przyjął stan mniszy i został  biskupem a nawet zwierzchnikiem Ukraińskiego Prawosławnego Kościoła Kanady (mnogość rozmaitych prawosławnych Kościołów i jurysdykcji dorównuje chyba tylko liczbie katolickich żeńskich zgromadzeń zakonnych, ale to temat na inną książkę...)

Lotnicy na polach Nosowa  

Cerkiew najliczniej zapełnia się 2 września. Nie jest to jednak żadne ważne święto kościelne, a uroczystość patriotyczna. W sierpniu 1939 do Nosowa dowieziono ze stacji kolejowej w Międzyrzecu samoloty Łoś i Karaś, należące do 6 Lwowskiego Pułku Lotnictwa Bombowego. Na płaskich polach wsi wyznaczono bowiem na wypadek mobilizacji lotnisko polowe. Chłopi z ciekawością ale i bardzo serdecznie przyjęli lotników, którzy jednak długo placówki nie utrzymali: 2 września Luftwaffe zbombardowała improwizowane lotnisko, więc samoloty odleciały do Franopola, skąd próbowały podjąć walkę z lepiej wyposażobym przeciwnikiem. W 1997 roku w cerkwi odsłonięto tablicę upamiętniającą tamte wydarzenia, zaś w każdą rocznicę odprawiane jest za pilotów nabożeństwo żałobne (po cerkiewnosłowiańsku: panichida). Zwykle uczestniczą w nim władze cywilne i przedstawiciele wojska.

Zbrodnia z kwietnia 1944

Tragedią, która do tej pory jest we wsi żywo wspominana, jest zamordowanie przez zbrojną bandę siedmiu mężczyzn, przeważnie młodych ludzi i ojców rodzin. W wiosenny dzień do wsi wkroczyła banda, podająca się za żołnierzy niepodległościowego podziemia. Faktem jest, że zdarzało się, iż żołnierze Niepodległej traktowali prawosławnych z dużą nieufnością, widząc w nich element odśrodkowy. W kilku wypadkach na Białostocczyźnie doprowadziło to nawet do wydarzeń tragicznych i kładących się cieniem na wizerunku niepodległościowców (najgłośniejsza jest tu sprawa tzw. furmanów z Bielska, zabitych przez oddział Burego). Zbrodni dokonanej na siedmiu mieszkańcach Nosowa nie da się jednak przypisać żadnemu oddziałowi regularnego Wojska Polskiego. W tym czasie każda banda maruderów, dezerterów i pospolitych przyfrontowych bandytów bezkarnie brała na siebie miano żołnierzy podziemia. Bandyci, którzy weszli 29 kwietnia 1944 do Nosowa działali metodycznie. Najpierw zgonili wszystkich do szkoły, potem zaś wyłuskali z grupy siedmiu mężczyzn i zabrali ich ze sobą. Samych prawosławnych, ale innych w tej wsi w tym czasie praktycznie nie było. Dopiero po jakimś czasie rodziny dowiedziały się, że ich bliskich zakatowano i zakopano we wsi Szpaki (dziś powiat łosicki). Ciała ekshumowano i przewieziono na przycerkiewny cmentarz. Każdego pochowano przy rodzinie, dzisiaj mamy siedem grobów, wprawdzie każdy inny, bo i płyty poodnawiano, ale data śmierci ta sama.

Koniec dawnego Nosowa

Mieszkańcy stanęli przed dylematem: zostać czy wyjechać. Ludność narodowości wschodniej - wybacz Czytelniku obchodzenie tematu na około, ale gdybym napisał :Rusini, Białorusini, Ukraińcy, Tutejsi to i tak bym nic nie wyjaśnił - oraz wyznania prawosławnego kuszona była wyjazdem do Sowietów i wielu z tej opcji skorzystało. Tych, którzy zostali, spotkał los może i gorszy. Parafia Nosów, mimo że położona na samym północnym koniuszku Lubelszczyzny, objęta została akcją Wisła a jej wierni - podobnie jak ziomkowie z Kobylan, Małaszewicz, Dobrynia i innych wiosek - drogą przez stację w Chotyłowie zostali w dużej części wywiezieni na tzw. Ziemia Odzyskane, m.in. do Kętrzyna. Kiedy po 1956 roku można było wrócić, decyzję taką podjęli tylko nieliczni. Opuszczone gospodarstwa objęli sąsiedzi i przyjezdni.

 U stóp Pani Leśniańskiej

Dzisiaj parafia to tylko 60 osób, nierzadko mieszkających nawet kilkadziesiąt kilometrów od Nosowa. Wszyscy - a także pielgrzymi nawet z Białostocczyzny - zjeżdżają się, aby pokłonić się Pani Leśniańskiej. W Leśnej po prawosławiu nie ma już widocznych śladów, nawet cmentarz to już tylko porośnięt barwinkiem skarpa przy drodze. Kult  Ikony przeniósł się zatem do najbliższej cerkwi, czyli Nosowa właśnie. Ikona znajduje się nad Carskimi Wrotami. Jest to kopia zamówiona przez Proboszcza, kiedy mniszki rezydowały w Jugosławii. Co do oryginału konkurują ze sobą dwie wersje: prawosławni twierdzą, że zaginęła w czasie wojennej zawieruchy w Rosji, katolicy zaś utrzymują, że przemyślnie ukryta na strychu kościoła w Łomży przetrwała złe czasy, została odnaleziona i z powrotem odbiera cześć w bazylice leśniańskiej, zarządzanej przez wielebnych ojców paulinów.

Największym skarbem parafii jest kopia Ikony Matki Bożej Leśniańskiej. Na prośbę miejscowego proboszcza napisały ją mniszki, które przed wojną i rewolucją sowiecką uciekły najpierw do Rosji, potem do Jugosławii ( z tego okresu datuje się wizerunek) wreszcie zaś znalazły przystań w Provemont koło Paryża, gdzie do tej pory kontynuują tradycję leśniańskiego monasteru.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE