Ostatnia modlitwa żołnierzy Krysińskiego

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: W. Małachowski

Ostatnia modlitwa żołnierzy Krysińskiego - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura Leśne uroczysko nieopodal Drelowa przyciąga niezależnie od pory roku. Przez setki lat za sprawą cudownego obrazu św. Onufrego do kaplicy na polanie pielgrzymowali pobożni unici i łacinnicy. Pewnej sierpniowej nocy 1864 roku na jej progu stanęli rozbitkowie z ostatnich oddziałów partyzanckich Powstania Styczniowego. Jeden z nich, drelowianin Grzegorz Kowalski, miał na piersiach ukrytą najcenniejszą relikwię: pułkowy sztandar.

Poza tym, że był na orzeł, nie mamy innych informacji o wyglądzie chorągwi. Wyobraźnia odsyła nas do piosenki Jana Pietrzaka "Żeby Polska była Polską": "(...) Matki, żony w mrocznych izbach/ wyszywały na sztandarach/ Hasło "Honor i Ojczyzna"/ I ruszała w pole wiara..." Nie wiemy oczywiście, jak bardzo różnił się od dzisiejszych majestatycznych sztandarów posiadanych przez każdą lokalną OSP. Pewnie był to bardziej proporzec, bo tradycja lokalna mówi, że Kowalski chował go pod koszulą.

Pod rozkazami Krysińskiego

Powiedzmy sobie szczerze: pułkownik Karol Krysiński  dowódcą był po prostu kiepskim. Niezależnie od faktu, że tej wojny nie wygrał by i Bonaparte. Pierwszej nocy powstania styczniowego, z 22 na 23 stycznia miał dokonać zajęcia Międzyrzeca. Nie zajął. Dowodził jazdą w oddziale Lewandowskiego, a po jego dostaniu się do rosyjskiej niewoli w marcu 1863 objął dowództwo. Wziął udział w ok. 30 potyczkach, w tym pod Fajsławicami, Żyrzynem i Rossoszą.  Za dowód jego kunsztu wojennego podawana jest bitwa pod Malinówką (listopad 1863), jednak toczona była już w warunkach otoczenia przez Rosjan, a po niej - mimo taktycznego zwycięstwa - oddział musiał już pójść w rozproszenie. Sam Krysiński ewakuował się do Galicji, co spowodowało nie tyle zdumienie, co gniew władz powstańczych. Nakazano mu natychmiastowy powrót i dalszą kontynuację walki. Pułkownik usłuchał (co wcale nie było w jego wypadku reguła, zdarzało mu się lekceważyć rozkazy przełożonych), w lutym wrócił na Podlasie. Poskładał partię (oddział), podjął walkę, jednak po porażce pod Zawieprzycami (21 kwietnia) dalszy bój uznano za bezcelowy. Krysiński po powstaniu wyemigrował do Paryża, gdzie skonfliktował się w z większością rodaków, głosząc ideę panslawizmu - pomysłu zjednoczenia wszystkich Słowian pod przewodnictwem Rosji. W końcowym okresie życia, kiedy mieszkał we Lwowie, carska policja polityczna uznawała go za kandydata na ewentualnego współpracownika.  

Żołnierz niezłomny

Rozbitkowie powstańczych oddziałów w obawie przed aresztowaniem i zsyłką, w niewielkich grupach ukrywali się w lasach i przysiółkach. Zachowali też w sobie często więcej ducha. Znakomitym przykładem może być pochodzący z okolic Drelowa i Horodka Grzegorz Kowalski. Poza tym że prowadził karczmę w Drelowie, nie wiemy zbyt wiele o jego życiu przed powstaniem, jedyny jego biograf Jerzy Olszański podkreśla, że wszystko co ustalił to w oparciu o ludzką pamięć. W oddziale Krysińskiego pełnił funkcję chorążego. Po rozbiciu oddziału przechował symbol pułku.

Nocna modlitwa

Na umówione spotkanie w Horodku dotarło kilkanaście osób, wtym nieznany nam z nazwiska dowódca powstańczy. Trudno określić, jak wyglądała modlitwa przed obrazem św. Onufrego, jaki ksiądz jej przewodniczył. Najpewniej był to proboszcz unicki z Drelowa, ksiądz Jan Welinowicz, człek wielkiej pobożności, odwagi i gorący patriota. Pod względem religijnym powstanie było bardzo ekumeniczne - przynależność do obrządku greckiego oznaczała już w tym czasie wierność sprawie polskiej. Sztandary oddziału Bronisława Deskura też były święcone w cerkwi w Horostycie. Ba, w niedalekiej Kąkolewnicy powstanie wsparli nawet tamtejsi starozakonni! Samo sanktuarium było też międzywyznaniowe - pielgrzymowali tam i łacinnicy i unici. Dowódca na koniec nabożeństwa powiedział: "Sztandar niech będzie pogrzebany w popiołach wspomnień" - po czym zebrani pożegnali się raz ostatni jako żołnierze.

Ukryty sztandar

Po kilku dniach Kowalski wrócił nocą i gdzieś na strychu ukrył chorągiew. W 1874 roku władze carskie Horodek przekazały prawosławnym. Drelowscy unici w tym czasie zapłacili daninę krwi - w obronie cerkwi zabito 13 osób. Leśne zanktuarium opustoszało, jeśli kto je odwiedzał to prywatnie, stroniąc od oficjalnych nabożeństw. W 1895 w dach kaplicy uderzył piorun. Czy razem z nim spłonęła też powstańcza chorągiew?

| Wspomnienia rodziny Kowalskiego wskazują, ze w ostatnich latach żcyia (zmarł w Radzyniu w 1909 roku) stał się bardzo ponury i niechętnie mówił o udziale w powstaniu. Czy informacja o pożarze Horodka tak przycisnęła starego wojaka? Pozostają nam domysły.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE