Często byli pierwszymi duchownymi katolickimi od wielu lat. Nierzadko trzeba było tej samej osobie udzielić chrztu, bierzmowania i małżeństwa przy jednej okazji. Wpadka kosztować mogła w najlepszym wypadku areszt w Siedlcach, Lublinie albo w warszawskiej Cytadeli, nierzadko zaś można było wylądować na Syberii.
Wielu misjonarzy zostawiło po sobie bezcenne pamiętniki. Jedne z ciekawszych zostawił ks. Jan Urban, jezuita, który po Podlasiu wędrował nocami dwukrotnie - pierwszy raz w lipcu 1902 (zob. w poprzednim numerze), drugi raz w sierpniu 1903, kiedy nauczał w dzisiejszym powiecie bialskim, parczewskim i radzyńskim. Zanotował przy okazji mnóstwo szczegółów z życia prostych mieszkańców Podlasia.
Przysięgaj, że do szkoły nie pójdziesz!
Sobota 22 sierpnia - Chciałem koniecznie wpaść do Jabłonia, wsi wielkiej, ale niezmiernie zaniedbanej pod względem religijnym. Wielu odstąpiło od wiary, inni trzymają się jej połowicznie posyłając dzieci do cerkiewnej szkoły. Przy tem pokolenie całe do 28 lat Bóg wie jak ochrzczone. Nikt z misjonarzy nie śmiał zaglądnąć do tej wsi, obawiając się trudności. (...) Kiedy wreszcie na pytanie, czy pragną, abym im dzieci pochrzcił, otrzymałem twierdzącą odpowiedź, postawiłem warunek, aby każdy ojciec lub matka, pragnąca chrztu dla swoich dzieci, przysięgła mi, że nigdy posyłać nie będzie swych dzieci do szkoły cerkiewnej. (...) Dzieci, które chodziły do szkoły cerkiewnej, musiały mi przyrzekać, że więcej do niej nie pójdą.
Kto ukradł konia?
Wtorek 25 sierpnia - Uradziliśmy odwiedzić Lisią Wólkę (dziś Lisiowólka - przyp. red). (...) i tam zakończyć misję. Nie ma tam wcale schizmatyków, ale za to są koniokrady. (...) Zajechaliśmy najpierw do jakiegoś chłopa, nazwiskiem Kalinowskiego, lecz ten odprowadził nas do innego, Piotra Korneszczuka. (...) Po obiedzie, który nam przyrządziła jakaś zwinna dewotka imieniem Marjanna, kazałem zgromadzić do jednego domu wszystkich potrzebujących chrztu świętego. Przed 18 laty był w tej wsi misjonarz i pochrzcił wszystkich i chrzcić prywatnie nauczył. (...) Sprawiły kłopot nadciągające z sąsiedniej wsi Bezwola furmanki z dziećmi do chrztu. Proponowałem przybyłym, aby wrócili do domu i mnie na drugi dzień do siebie zabrali (...) lecz odpowiedzieli mi, że do nich przybyć nie można, bo nie wszyscy żyją w zgodzie i jedni drugich się obawiają.
Zamiast lekarza pierwszego kontaktu...
Środa 26 sierpnia - (...) Odwoził nas chłop nazwiskiem Juszczuk, którego brat jest podobno urzędnikiem przy policji we Lwowie. Chwalił się przede mną, że jest specjalistą od zamawiania róży. Opowiedział mi o całej ceremonii i twierdził, że bardzo to pomaga. Cała manipulacja polega na spaleniu kilku kłaków lnu na papierze, gdzie przedtem rysuje się krzyż i monogram Matki Boskiej. Wymawia się przy tem jakieś słowa i ... skutek niezawodny. Nie dał sobie wytłumaczyć, aby to było grzechem. Nazywa się to - wypisać komuś różę. Inni znowu są specjalistami od zamawiania wścieklizny, inni od dmuchania gdy brzuch boli, etc. Lud ślepo wierzy tym szarlatanom, i oni sami powoli nabierają wiary w skuteczność swych zabobonów.
Już jednak w 1905 roku Mikołaj II wydał ukaz (edykt) tolerancyjny, który pozwolił m.in. unitom samemu wybrać swoją religię. Wobec nieistnienia już w tym czasie tradycyjnego kościoła unickiego, w znakomitej większości przystąpili do kościoła rzymskiego.