Polski oficer uratował dwie rodziny żydowskie

Opublikowano:
Autor:

Polski oficer uratował dwie rodziny żydowskie - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura Przed wojną znaczną część społeczności Parczewa stanowili Żydzi. Kontakty i relacje między narodami były codziennością. Holocaust stał się chwilą, kiedy więzi międzyludzkie zostały poddane najsroższej próbie. Swój egzamin z człowieczeństwa i odwagi Ludwik Golecki zdał celująco.

Relację o dziejach swojego ojca Marek Golecki złożył dla potrzeb archiwum historii mówionej lubelskiego Ośrodka Brama Grodzka - Teatru NN. Potwierdzona jest też licznymi dokumentami i fotografiami w archiwum Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata.

Żydzi byli jego sąsiadami z Parczewa

Ludwik Golecki, urodzony w 1912 roku,  był porucznikiem Wojska Polskiego. W cywilu prowadził sklep kolonialny. Tutaj w obecnym magistracie pracowali w urzędzie Żydzi. Szczególnie zakolegowany był z zamożną, mieszkającą po sąsiedzku, rodziną Mandelkernów. Kiedy wrócił z wojny 1939 roku właśnie Żydzi ostrzegli go, że będzie sowiecka łapanka.Wymknął się i uciekł do Warszawy, gdzie jego znajomy dał mu do prowadzenia sklep papierniczy.

Na pomoc koledze

W pewnym momencie Golecki dowiedział się, że Mandelkern jest w Siedlcach, gdzie uciekł z transportu. Marek Golecki opowiada: 

Pięciu czy sześciu Żydom udało się uciec. Dowiedzieli się, że mój ojciec jest w Warszawie. Dali mu znak i ojciec przyjechał z pieniędzmi z Warszawy, niby- jak to ojciec opisuje-że po towar. A okazało się, że to nie po towar, tylko, żeby wykupić tych Żydów od tej policji granatowej czy od tych żandarmów. Jak wykupił tych Żydów to zabrał ich do Warszawy. (...) I w Warszawie znalazł im pracę u tego właśnie faceta, u którego mieszkał, który miał fabrykę papieru na ulicy Nowowiejskiej 14 i później sklep papierniczy na ulicy Wielkiej 10. A mieszkali na Chmielnej 58/1. tam gdzie mieszkał mój ojciec u tego Frąckiewicza, swojego znajomego. I tam  na tej Chmielnej przetrzymywali tych Żydów. Jak ja znam tę relację, to tych Żydów trzymano gdzieś na czwartym piętrze na poddaszu, oni nigdy nie wychodzili na zewnątrz. Ojciec dowoził im jedzenie, przychodził do nich, rozmawiał, oni tam mieli wszystko żeby żyć. Z tego co ja wiem to było od roku 1942 do powstania warszawskiego...

Nie wiem, na jakiej zasadzie ta pomoc, ale chyba sobie na wzajem jakoś pomagali,bo mój ojciec był w niewoli i oni też byli szykanowani, także jakaś taka braterska pomoc czy niedola ich scementowała chyba razem. Znali się dobrze, przecież ludzie jakoś się tam dobierali 

- podsumowywał po latach syn bohatera.


 

Ocaleni pamiętali  

Kiedy wybuchło powstanie Mandelkernowie uciekli do Skierniewic, wyjechali do Danii a potem Kanady. W dowód wdzięczności zaprosili w 1968 roku Goleckiego na rok za ocean.  Mandelkern odwiedził Polskę w latach 90.

Ci wszyscy, którzy są na tym zdjęciu, to czują się uratowanymi, tu jest osiem osób. I to jest właśnie moment kopania tego drzewka oliwnego i ta tablica jest właśnie w Izraelu. Jedna z uratowanych kobiet, nazwiskiem Żyto, zawnioskowała w Izraelu o przyznanie nagrody Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata. W 1993 Goleckiego zaproszono do Izraela, gdzie zgodnie z obyczajem wręczono mu medal oraz pozwolono zasadzić, będące symbolem tej nagrody, drzewo oliwne.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE