reklama

Ponad 5000 osób uczestniczyło w tajnych misjach

Opublikowano:
Autor:

Ponad 5000 osób uczestniczyło w tajnych misjach - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

KulturaNa leśną polanę w lesie za Kolembrodami dotrzeć można wyłącznie pieszo. Łatwo potknąć się o konar albo dostać gałęzią po twarzy. 30 kwietnia 1905 roku w pochmurną noc, w zupełnej ciszy przecinkami posuwały się szeregi skromnie odzianych ludzi. W największej tajemnicy, z narażeniem się na wszelkie niebezpieczeństwa, na uroczysku Sumierz odbywały się jedyne w swoim rodzaju rekolekcje. Dla niektórych unitów była to jedyna od wielu lat szansa, by z rąk kapłana katolickiego przyjąć chrzest, wyspowiadać się, przyjąć komunię, wziąć ślub.

W 1875 wiernych obrządku greckokatolickiego na Podlasiu siłą i podstępem zakwalifikowano urzędowo jako prawosławnych. Cerkwie przekazano księżom oficjalnej religii, żeby nie pozwolić unitom na znalezienie pociechy w innym kościele katolickim, zamknięto też część świątyń łacińskich. Jedyną dostępną dla unitów formą życia religijnego stały się więc tajne misje. Prowadzili je głównie jezuici z Galicji. Wizyta takiego, podróżującego oczywiście incognito, w przebraniu, księdza była okazją by przyjąć sakramenty.

Reymont zapisuje opowieści

Historie o prześladowaniach unitów znajdziemy u największych polskich koryfeuszy pióra. Dostrzegli je m.in. Norwid, Żeromski, Orzeszkowa. Niedola podlaskich chłopów nie uszła uwadze też Władysława Reymonta, który celem zbadania spraw naocznie w 1907 roku odwiedził Chełmszczyznę i Podlasie. W książeczce "Z ziemi chełmskiej" dał wstrząsający opis prześladowań - pobić, rekwizycji, aresztowań, wywózek - jakimi zaborca traktował "uporczywych". Zostawił również opis największego tajnego zgromadzenia, czyli rekolekcji w lesie Sumierz k. Kolembrod (gm. Komarówka Podlaska).

Pięć tysięcy ludzi czekało na księdza

Reportaż późniejszego noblisty napisany jest wprawdzie w pierwszej osobie, ale stanowi zapis opowieści innych osób, które w wydarzeniach niewątpliwie uczestniczyły osobiście. "Dochodziła już trzecia i do świtu było jeszcze daleko, a że przy tem zimno przejmowało mnie coraz dokuczliwiej, więc dosyć długo włóczyłem się między gromadami, porozkładanemi dokoła ognisk, aż, spotkawszy znajomych chłopów, przysiadłem się do nich na gawędę i dopiero się dowiedziałem, że jesteśmy w Kolembrodzkich lasach, które znałem tylko ze słyszenia.

- Sporo ludzi się zebrało! - zauważyłem, gdy rozmowa osłabła i zaczynali drzemać.

- Powinno być przeszło pięć tysięcy. A przyszli tylko sami wybrani, sami najbardziej potrzebujący księdza i nabożeństwa."

Unicka konspiracja

Jak możliwe było utrzymanie tak wielkiego zgromadzenia w tajemnicy? Ludzi wszak było mnóstwo, docierać musieli w niektórych wypadkach aż zza Parczewa, spod Radzynia czy z okolic Białej. W każdej niemalże wsi działała swoista konspiracja, która dbała czy to o bezpieczeństwo misjonarzy, czy też o wsparcie osób bezpośrednio zagrożonych represjami. Jak wynika z opisu Reymonta, tutaj też organizacja była profesjonalna. Wyznaczono czujki, ustalono hasła (tej nocy było to słowo "Nadzieja"), oddelegowano osoby do śledzenia działających w okolicy żandarmów. Po księży poszli doświadczeni przewodnicy, potrafiący nawet w środku nocy bezpiecznie przeprowadzić ich przez bagna.

 Pierwsza taka msza od trzydziestu lat 

Opis samego nabożeństwa jest być może nieco przesadzony, ale łatwo zrozumieć dlaczego. Dla większości z jego uczestników była to jedyna od lat liturgia, w jakiej uczestniczyli w sposób tak otwarty i w tak wielkiej gromadzie: jeżeli dotychczas udało się dotrzeć do księdza, mszę odprawiano po cichu w wiejskiej chałupie. W Sumierzu tej nocy i poranka było zupełnie inaczej: 

"Opadły bowiem nagle skrzydła namiotu, i jawił się z mroków wysoki ołtarz, cały w jarzących światłach i kwiatach, ponad którymi wychylał się zmartwychwstający Chrystus prawie nagi, skrwawiony, w cierniowej koronie i wyciągał ku rzeszom poprzebijane, ale przygarniające i pełne litosnego miłosierdzia ręce. Palący wicher westchnień się zerwał i łzawy krzyk i jęk serdeczny:

– Chryste! Chryste! O Panie miłosierny!

Przycichło. Ksiądz w białym ornacie z monstrancją i kielichem w rękach wstępował z wolna po stopniach, urastał coraz bardziej, wynosił się ponad tłumy, aż zjawił się utęsknionym oczom cały w światłach, niby anioł, postawił złocistą monstrancję wysoko u stóp Chrystusa, przyklęknął i odwrócił się do ludu.

Jak źrały łan, gdy weń wicher uderzy, tak pochyliły się kornie wszystkie głowy, i jednym ruchem i z jednem westchnieniem i uczuciem jednem tysiące padły na kolana"

A tymczasem w Petersburgu...

Co ciekawe, modlitwy ludu zostały wysłuchane ze skutkiem niemal natychmiastowym: dokładnie 30 kwietnia cesarz Mikołaj II wydał ukaz, na mocy którego każdy obywatel Imperium Rosyjskiego mógł sam sobie wybrać religię spośród oficjalnie zarejestrowanych. Nie oznaczało to powrotu do unii, bo wyznanie te było zniesione, ale Podlasiacy natychmiast masowo zapisali się do parafii rzymskokatolickich.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE