reklama

Przez niego zginął pan Michał Wołodyjowski!

Opublikowano:
Autor:

Przez niego zginął pan Michał Wołodyjowski! - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

KulturaW XVII wieku parafia w Międzyrzecu była kuźnią kościelnych kadr. Proboszczował tu w latach 1636-1648 słynny Jan Brożek, wielki uczony i późniejszy rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego. W latach 1664-1669 jego następcą był Wespazjan Lanckoroński, który znad Krzny powędrował na stolicę biskupią do Kamieńca.

Znakomicie urodzony, nienagannie wykształcony, jako wybitny duszpasterz jednak nie zasłynął. Co najmniej jednak "z widzenia" zna go każdy wielbiciel Trylogii Sienkiewicza, bo właśnie niegdysiejszy proboszcz międzyrzecki był jednym z tych, którzy zadecydowali o poddaniu twierdzy. Oczywiście w rzeczywistości, były i za taką decyzją pewne argumenty, jednak za sprawą epopei Sienkiewicza do końca czasów bp Lanckoroński będzie miał opinię zabagnioną. No bo skoro pobożni czytelnicy nawet zamawiali msze święte za duszę Michała i Ketlinga...

"Do kruchty, nie do rady!"

W czasie trwającego dwa tygodnie (12 – 26 VIII 1672) oblężenia biskup od początku był zwolennikiem układów i kapitulacji, co Sienkiewicz przedstawiał jako zarzewie konfliktu z wojskowymi, zwłaszcza dowodzącym artylerią Ketlingiem i jego druhem Wołodyjowskim. 

"(...) Ksiądz biskup Lanckoroński, który Ketlinga nie lubił, bo nie wiadomo dlaczego ułożył sobie, iż ów, jako Szkot z pochodzenia, na dnie duszy heretykiem być musi, odparł, iż Polacy nie potrzebują od przybyszów historii się uczyć, ale też, mając własny rozum, nie potrzebują i Rzymian naśladować, którym zresztą w męstwie i wymowie nic zgoła albo bardzo mało ustępują. "Jako z całego naręcza drzewa (mówił) większe jest płomień niźli z jednej szczapy, tak z wielu głów baczniejsza niźli z jednej rada". Przy czym chwalił modestię pana generała podolskiego, chociaż inni rozumieli, że to jest raczej strach przed odpowiedzialnością - i od siebie układy radził. Gdy wyraz ten został wymówiony, porwali się żołnierze z siedzeń, jakby ogniem sparzeni, pan Wołodyjowski, Ketling, Makowiecki, Kwasibrocki, Humiecki, Rzewuski, i poczęli zgrzytać a szablami trzaskać. "A wierę!" - ozwały się głosy. "Nie na układy my tu przyszli!" "Mediatora suknia  duchowna broni!" Kwasibrocki zawołał nawet: "Do kruchty, nie do rady!" I stał się huczek.(...) - opisuje Sienkiewicz.

Mimo, że Lanckoroński osobiście odebrał przysięgę od Ketlinga i pana Michała, za plecami wojaków co i rusz słał do wroga posłów z prośbą o armistycjum, czyli rozejm. Tłumaczono to sobie brakiem doświadczenia, a pobożny i naiwny Wołodyjowski jeszcze prałata po rękach boćkał i pod nogi podejmował.

Poddajem się!

Ilekroć pojawiał się na scenie wydarzeń, za każdym razem był zwolennikiem paktowania i swojego dopiął 26 sierpnia. Podczas wymarszu wojsk polskich z twierdzy doszło do wybuchu prochów. Przedstawioną przez Sienkiewicza interpretację tego wydarzenia znamy aż nadto dobrze, w rzeczywistości jednak eksplozja najprawdopodobniej była wynikiem wypadku spowodowanego przez oficera Heykinga (pierwowzór Ketlinga), zaś pierwowzór pana Michała, stolnik przemyski, pułkownik chorągwi wołoskiej Jerzy Wołodyjowski, zginął uderzony w tył głowy odłamkiem, podczas gdy próbował uciec konno z walącego się podwórca. Wedle relacji szwarga, Stanisława Makowieckiego, męża "ciotuni"Makowieckiej", to właśnie bp Lanckoroński miał nad ciałem wygłosić słowa o "Hektorze Kamienieckim".

Ech, gdybyś ty księże biskupie w Międzyrzecu siedział...

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE