Znakomicie urodzony, nienagannie wykształcony, jako wybitny duszpasterz jednak nie zasłynął. Co najmniej jednak "z widzenia" zna go każdy wielbiciel Trylogii Sienkiewicza, bo właśnie niegdysiejszy proboszcz międzyrzecki był jednym z tych, którzy zadecydowali o poddaniu twierdzy. Oczywiście w rzeczywistości, były i za taką decyzją pewne argumenty, jednak za sprawą epopei Sienkiewicza do końca czasów bp Lanckoroński będzie miał opinię zabagnioną. No bo skoro pobożni czytelnicy nawet zamawiali msze święte za duszę Michała i Ketlinga...
"Do kruchty, nie do rady!"
W czasie trwającego dwa tygodnie (12 – 26 VIII 1672) oblężenia biskup od początku był zwolennikiem układów i kapitulacji, co Sienkiewicz przedstawiał jako zarzewie konfliktu z wojskowymi, zwłaszcza dowodzącym artylerią Ketlingiem i jego druhem Wołodyjowskim.
"(...) Ksiądz biskup Lanckoroński, który Ketlinga nie lubił, bo nie wiadomo dlaczego ułożył sobie, iż ów, jako Szkot z pochodzenia, na dnie duszy heretykiem być musi, odparł, iż Polacy nie potrzebują od przybyszów historii się uczyć, ale też, mając własny rozum, nie potrzebują i Rzymian naśladować, którym zresztą w męstwie i wymowie nic zgoła albo bardzo mało ustępują. "Jako z całego naręcza drzewa (mówił) większe jest płomień niźli z jednej szczapy, tak z wielu głów baczniejsza niźli z jednej rada". Przy czym chwalił modestię pana generała podolskiego, chociaż inni rozumieli, że to jest raczej strach przed odpowiedzialnością - i od siebie układy radził. Gdy wyraz ten został wymówiony, porwali się żołnierze z siedzeń, jakby ogniem sparzeni, pan Wołodyjowski, Ketling, Makowiecki, Kwasibrocki, Humiecki, Rzewuski, i poczęli zgrzytać a szablami trzaskać. "A wierę!" - ozwały się głosy. "Nie na układy my tu przyszli!" "Mediatora suknia duchowna broni!" Kwasibrocki zawołał nawet: "Do kruchty, nie do rady!" I stał się huczek.(...) - opisuje Sienkiewicz.
Mimo, że Lanckoroński osobiście odebrał przysięgę od Ketlinga i pana Michała, za plecami wojaków co i rusz słał do wroga posłów z prośbą o armistycjum, czyli rozejm. Tłumaczono to sobie brakiem doświadczenia, a pobożny i naiwny Wołodyjowski jeszcze prałata po rękach boćkał i pod nogi podejmował.
Poddajem się!
Ilekroć pojawiał się na scenie wydarzeń, za każdym razem był zwolennikiem paktowania i swojego dopiął 26 sierpnia. Podczas wymarszu wojsk polskich z twierdzy doszło do wybuchu prochów. Przedstawioną przez Sienkiewicza interpretację tego wydarzenia znamy aż nadto dobrze, w rzeczywistości jednak eksplozja najprawdopodobniej była wynikiem wypadku spowodowanego przez oficera Heykinga (pierwowzór Ketlinga), zaś pierwowzór pana Michała, stolnik przemyski, pułkownik chorągwi wołoskiej Jerzy Wołodyjowski, zginął uderzony w tył głowy odłamkiem, podczas gdy próbował uciec konno z walącego się podwórca. Wedle relacji szwarga, Stanisława Makowieckiego, męża "ciotuni"Makowieckiej", to właśnie bp Lanckoroński miał nad ciałem wygłosić słowa o "Hektorze Kamienieckim".
Ech, gdybyś ty księże biskupie w Międzyrzecu siedział...