Stanisław Łask, nazwany przez kolegów ze Śląska "niepokornym rysownikiem Solidarności", słynął z karykatur Breżniewa, jego rysunki rozśmieszały i podnosiły na duchu związkowców z Katowic. Choć miał w sobie bezmiar humoru, jego życie było niestety usiane pasmem dramatycznych porażek.
Belmondo pokazywał mu inny świat
- Wychowywałam się wraz z moimi dwoma braćmi oraz Stachem i jego starszą siostrą Eweliną w skromnym domku naszej babci Wiktorii przy ul. Sitnickiej w Białej Podlaskiej. Babcia Wiktoria, matka czworga dzieci, w tym mojej mamy, była wdową od lat 30. minionego wieku. Jej dom z obszernym ogrodem był dla nas, dzieci, swoistym rajem na ziemi. Mój brat cioteczny Stacho zaczytywał się w książkach o przygodach Tomka Wilmowskiego i Winnetou. I rysował, od wczesnego dzieciństwa przejawiał talent do rysunków. Pamiętam te szeregi kolegów Stacha, którzy przychodzili do niego z prośbą o narysowanie czegoś tam do szkoły - wspomina Wanda Grzybowska z d. Skoczeń.
Chłopiec ukończył Szkołę Podstawową nr 2 w Białej Podlaskiej i przekonany przez jej nauczycieli o swoim plastycznym talencie zdał w 1960 roku z powodzeniem egzamin do Liceum Plastycznego w Lublinie. Niestety, po zakończeniu I klasy liceum rzucił szkołę, wrócił do Białej Podlaskiej. Zaczął pracować, najpierw w zakładzie fryzjerskim, a od 1963 roku w Powiatowym Domu Kultury, jako instruktor kulturalno-oświatowy. Po zaliczeniu służby wojskowej został dekoratorem w bialskich kinach: "Pokój" i "Związkowiec".
- W tamtych latach nie było drukowanych plakatów filmowych. Stacho robił plakaty zapraszające na nowy film w kinie. Stał się fanem filmowym, oglądał każdy film, zwłaszcza produkcji zachodniej. Potem komentował ten kolorowy świat na filmach zachodnich i szary, ponury, na radzieckich filmach. Nie cierpiał socjalizmu - wspomina Wanda Grzybowska.
Dzieci ledwie uratowano
Stał się postacią rozpoznawalną w Białej Podlaskiej. Niezmiernie oczytany, pięknie opowiadający o filmach, wesoły, sypiący dowcipami, doskonale rysujący, był duszą towarzystwa. Wpadł w oko Mariannie Osipiuk, został jej mężem, a wkrótce ojcem trojga dzieci. Zmieniał pracę, by więcej zarabiać, m.in. był dekoratorem w Bialskich Fabrykach Mebli. Ale małżeństwo nie przetrwało, żona opuściła go zabierając najmłodszą córkę. Stanisław został z synem i starszą córką. Nie był to koniec nieszczęść. Kiedy szedł do pracy dzieci zostawały w domu same. Bawiły się książkami z bogatej biblioteki ojca. Któregoś dnia zaprószyły ogień, mieszkanko przy Pl. Wolności 24 spłonęło, dzieci ledwie uratowano.
Wzorem filmowych bohaterów Stanisław Łaski postanowił całkowicie zmienić swoje życie, wyruszyć na "Zachód". W tym czasie budowano z ogromnym medialnym hałasem Hutę "Katowice". Zachęcano ludzi z głębi Polski do podjęcia pracy na tej budowie, obiecywano dobre zarobki i mieszkanie. W 1975 roku Stanisław Łaski z dwójką dzieci przyjechał do Dąbrowy Górniczej. Faktycznie dostał od razu pracę w firmie "Budostal 2" jako malarz w grupie remontowej. O mieszkaniu nie było mowy, musiał je wynajmować. Aby zarobić na życie, dodatkowo pracował w kinie "Relaks".
Rysownik "Wolnego Związkowca"
29 sierpnia 1980 roku rozpoczął się strajk załogi Huty "Katowice". 15 września 1980 roku ukazał się pierwszy numer "Wolnego Związkowca" - organu MKZ NSZZ "Solidarność" Katowice. Wkrótce na jego łamach zaczęły pojawiać się rysunki satyryczne podpisane "Stanisław Łaski".
Były one na tyle śmieszne i celnie punktujące władzę komunistyczną, że zaczęły je przedrukowywać inne pisma związkowe, powielano je także na plakatach rozlepianych na terenie Huty "Katowice" i całego woj. katowickiego. Rysował też dla "Wiadomości Katowickich" - dziennika wydawanego przez MKZ Katowice. Jego twórczość niezwykle cenił zasłużony opozycjonista jeszcze z lat 70. Andrzej Czuma - wówczas redaktor naczelny "Wiadomości".
- Łaski jak mało kto potrafił swoimi rysunkami wyszydzić ludzką głupotę panoszącą się na ówczesnych peerelowskich wyżynach władzy. Posiadał zmysł obserwacyjny, który pozwalał mu z łatwością ukazywać samo sedno zakłamania i draństwa, a zarazem prymitywizmu ówczesnej nomenklatury, ludzi nazywanych "właścicielami PRL" - wspominał Andrzej Czuma.
Nalot na "Wolnego Związkowca"
Szczególną popularność przyniosły mu rysunki postaci przypominające zwalistą postać obwieszonego orderami genseka Leonida Breżniewa i jego niezwykle "urokliwą" twarz. Na III Zjeździe Prasy Związkowej w Puławach powitano Łaskiego jak bohatera, komplementował go sam Andrzej Gwiazda, gość zjazdu. Okazało się, że wszyscy znali jego rysunki, że rysowana przez niego postać Breżniewa stała się inspiracją dla innych pism związkowych w całym kraju.
Władze PRL zareagowały na te rysunki bardzo drastycznie - w nocy z 14/15 sierpnia 1981 roku bezpieka i milicja przeprowadziła nalot na zakład poligraficzny Huty "Katowice" i skonfiskowała ponad 140 tys. części maszyn drukarskich. W ten sposób druk "Wolnego Związkowca" został zablokowany.
Jesienią 1981 roku Zarząd Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ "Solidarność" zatrudnił go na etacie plastyka. W siedzibie Zarządu Regionu przy ul. Szafranka 2 w Katowicach dostał pokój do swojej dyspozycji. Rysunki Łaskiego były coraz bardziej ostre, niesłychanie celnie punktował działania władz.
13 grudnia 1981 roku gen. Jaruzelski wprowadził stan wojenny. Początkowo bezpieka nie interesowała się Łaskim, bez problemu dostał zezwolenie na wyjazd pociągiem na święta Bożego Narodzenia do matki w Białej Podlaskiej. Tym większe było zaskoczenie, gdy w drugi dzień świąt do mieszkania matki przy ul. Piaskowej wtargnęła milicja. Stacha zabrano wprost od stołu...
Rok więzienia w zawieszeniu
Przewieziono go do aresztu KW MO w Katowicach przy ul. Lompy.
- W tzw. Pentagonie najpierw kazali nam rozebrać się do naga i klęknąć na krześle stojącym na materacu wyściełającym podłogę. Następnie bito nas pałkami po pośladkach, łydkach i piętach. Gdy ktoś nie wytrzymywał i padał na podłogę, to materac chronił od poważniejszych urazów. W 2-, 3-osobowych celach przetrzymywano nas po kilkanaście osób. Spaliśmy pokotem na betonie, bo materace były potrzebne tam, gdzie nas bito - opowiadał później jeden ze współtowarzyszy Łaskiego.
Z Katowic Łaskiego przewieziono do Ośrodka Internowania w zakładzie karnym nr 2 w Strzelcach Opolskich. Tu został natychmiast rozpoznany przez współwięźniów, wszyscy prosili go, by narysował im portrety...
Władza wściekła na Łaskiego postanowiła wytoczyć mu proces karny, przeniesiono go z Ośrodka Internowania z powrotem do aresztu śledczego w Katowicach.
- Z celi internowanych przeniesiono mnie na rygor obostrzony między recydywę. Strażnik więzienny otwierając drzwi celi powiedział do więźniów: "Przez tego skur... siedzicie". Dał tym do zrozumienia współwięźniom, jak mam być przez nich traktowany. Byłem tam zaszczuty.... - opowiadał po latach Stanisław Łaski.
Wojskowa Prokuratura Garnizonowa w Gliwicach oskarżyła Łaskiego o popełnienie przestępstwa z art. 282$3 kk polegającego na tym, że wykonał projekty plakatów o treściach znieważających Breżniewa. Wojskowy Sąd Garnizonowy w Katowicach skazał go 6 kwietnia 1982 roku na 1 rok pozbawienia wolności, zawieszając ją warunkowo na 3 lata i obciążając go wysokimi kosztami sądowymi.
Po zwolnieniu z aresztu Stanisław Łaski wrócił do Białej Podlaskiej. Tu znalazł schronienie i wikt u ks. Mieczysława Lipniackiego, duszpasterza ludzi pracy w mieście. Potem mieszkał kątem u innych bialskich przyjaciół związanych z "Solidarnością". Związał się w tym czasie z Zofią Jarocką, nauczycielką z Białej, zawarł z nią związek małżeński. Cały czas deptała mu po piętach bezpieka, wzywano go na przesłuchania, wywierano nacisk, by wyjechał z Polski. Ukrywał się przed SB, bywało, że spędzał noce pod gołym niebem, w parku miejskim, na ławce.
- Czuł się jak ścigany, tak mi mówił - wspomina Wanda Grzybowska.
Na emigracji
W końcu bialska SB dała mu wilczy bilet, dostał paszport i polecenie wyjazdu z Polski bez prawa powrotu. W lipcu 1983 roku z nową żoną i dwójką swoich dzieci znalazł się w mieście Fulda, w Niemczech Zachodnich. Wspominał siostrze Wandzie, że poukładał tu sobie życie, miał pracę, podjął współpracę z miejscową gazetą "Fulder Zeitung" i rysował dla niej, dorabiał też wykonując portrety różnym klientom. Utrzymywał kontakty z działaczami "Solidarności" przebywającymi w Niemczech, m.in. uczestniczył w zjeździe "S" we Frankfurcie nad Menem w 1984 roku. Współpracował z Radiem Wolna Europa.
Szczęśliwie dni wkrótce się skończyły.
Najpierw opuściła go żona Janina, związała się z Niemcem. Potem, dokładnie w 1986 roku, został napadnięty i dotkliwie pobity przez trzech Polaków. Zanim stracił przytomność, zapamiętał słowa jednego z nich: - Już nigdy więcej skur...nie będziesz tą rączką rysował....
Po tym pobiciu nigdy już nie wrócił do zdrowia. Po kilku miesiącach pobytu w szpitalu odzyskał sprawność fizyczną, ale urazy mózgu spowodowały dolegliwości psychiatryczne. W 1991 roku wrócił do Polski, zatrzymał się u swojej siostry Eweliny w Białej Podlaskiej. Był jednak w takim stanie, że wkrótce trafił do szpitala psychiatrycznego w Suchowoli koło Radzynia.
- To była wówczas umieralnia, a nie szpital. Kiedy zobaczyłam w jakim jest stanie i w jakich warunkach przebywa już 3 lata, zaczęłam starać się o przeniesienie go do innego szpitala. Pomogła dr Witkowska, znajoma z Białej Podl., która była wówczas ordynatorem oddziału psychiatrycznego w Radzyniu.
Pogrzeb przy ul. Nowej
Stanisław Łaski został pacjentem tego szpitala, miał tu w porównaniu z Suchowolą znakomite warunki. Ale jego status materialny był fatalny. Wanda Grzybowska uruchomiła łańcuch pomocy ludzi dobrej woli. Zadzwoniła do Józefa Orła, kolegi Łaskiego z redakcji "Wolnego Związkowca", z prośbą o pomoc dla ciotecznego brata pozbawionego środków do życia. Orzeł, do niedawna poseł, nie odmówił, poprosił mec. Andrzeja Lew-Mirskiego o poprowadzenie sprawy przyznania Łaskiemu renty inwalidzkiej. Tak się też stało, co ważne Mirski zrobił to bez złotówki. W 1994 roku zdjęto też z Łaskiego etykietę przestępcy stanu wojennego. Sąd Najwyższy Izba Wojskowa uniewinnił go w wyniku rewizji nadzwyczajnej od wyroku z 1982 roku.
Pobyt w szpitalu nie mógł jednak trwać wiecznie. Łaski nie miał gdzie i do kogo wrócić, został więc umieszczony w Domu Pomocy Społecznej w Garbarach koło Białegostoku. Tu zmarł 25 listopada 2013 roku.
Pogrzeb Stanisława Łaskiego odbył się na cmentarzu przy ul. Nowej w Białej Podlaskiej, staraniem jego ciotecznego rodzeństwa: Wandy Grzybowskiej oraz Jacka i Radosława Łaskich. Koledzy ze śląskiej "Solidarności" ufundowali mu wspaniały, unikalny na tym cmentarzu pomnik.
O "niepokornym rysowniku Solidarności" nie zapominają związkowcy ze Śląska. W 2015 roku członkowie "Porozumienia Katowickiego 1980 - Stowarzyszenia na Rzecz Pamięci" uczcili pamięć rysownika w drugą rocznicę jego śmierci - w siedzibie Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ "S" otwarto wystawę poświęconą Stanisławowi Łaskiemu. Przygotował ją Łukasz Kobiela (bratanek znakomitego aktora Bogumiła Kobieli), katowicki grafik, reżyser, scenarzysta i autor wydanego z tej okazji albumu poświęconego rysownikowi (korzystałem z niego przy opracowaniu niniejszej publikacji, red.). Wystawę rysunków, nieznanych fotografii, dokumentów Stanisława Łaskiego prezentowano też w kilku innych miejscach Katowic. Być może w przyszłym roku będą ją mogli zobaczyć mieszkańcy Białej Podlaskiej.