Z misją likwidacji unii do Rudna fatygował się najbardziej energiczny "apostoł", naczelnik powiatu radzyńskiego Kotow. Ani on, ani towarzyszący mu urzędnicy i ksiądz prawosławny nie bawili się w teologiczne dysputy.
Ty sogłasien? Nie!!!
Jednego po drugim włościanina chwytano za sukmanę i ostro pytano: Przyjmujesz? Ty sogłasien? Na co słyszeli wciąż to samo: Dumne "nie!" Tedy opornych wychłostano, najmocniej Jana Doluka, Tomasz Tura i Bazylego Pilipiuka. We wsi rozlokowało się wojsko i zaczęło systematycznie pustoszyć gospodarstwa. 13 marca 1874 do wsi zjechała sotnia Kozaków. Mężczyźni wycofali się do lasu, gdzie pozostali na długie miesiące. Kozacy osiedli we wsi i zaczęli na swoją modłę hulać, nie było draństwa i bezeceństwa, jakiego by się nie dopuścili. Wyjechali w maju, wieś zaś została zdemolowana i rozgrabiona, pozbawiona wszelkich zapasów.
Cóż za swołoczy w tym Rudnie...
Opór Rudna stał się inspiracją dla sąsiadów. Kotow słyszał w okolicznych wioskach: "Jak Rudno przejdzie, to i my przejdziemy". A ten nic wskórać nie mógł i mawiał: "Cóż to za swołoczy w tym Rudnie, żeby ja tam tyle razy jeździł". Zima 1875 była więc jeszcze straszniejsza. Moskale wymyślili mrożenie - trzymanie na dworze i mrozie po kilkadziesiąt godzin, na noc zamykali zaś w nieogrzewanej szkole. Jak zobaczyli, ze mękami zadawanymi ludziom nic nie wskórają, zaczęli znęcać się nad zwierzętami - bito je, krowom odbijano rogi. Całą niemal żywiznę wybito i zjedzono, zabierano nawet ubrania, które sprzedawano za bezcen Żydom. W efekcie tylko 13 gospodarzy przyjęło prawosławie, a i to w większości nieszczerze i pozornie. Ponad 140 zostało przy uporze. Kosztowało to więzienia i wywózki na Sybir. W pewnym momencie Moskale zorientowali się, że nic nie zdziałają, więc postanowili przeprowadzić wossojedinieniechociaż na papierze i sporządzili dokumenty, że wszyscy (nawet ci, co już byli po drugiej stronie Uralu) przyjęli prawosławie. W 1905 oczywiście wszyscy przeszli na katolicyzm, zaś w 1919 otworzono rzymskokatolicką parafię w Rudnie.
Drewniany kościółek w Rudnie bywał świadkiem wydarzeń dramatycznych. Jednocześnie miał szczęście, by być domem dla niepowszedniej klasy duchownych. W czasach prześladowań unii proboszczem był ks. Symeon Łącki, który za swój nieugięty upór został usunięty z parafii i osadzony w więzieniu. Relację o męczeństwie unitów zawdzięczamy pierwszemu proboszczowi po odzyskaniu niepodległości, księdzu Franciszkowi Dziędze, który wykazał się umiejętnością słuchania świadków i skrupulatnością przy gromadzeniu relacji. Nie sposób wreszcie wspomnieć o księdzu Romanie Ryczkowskim, który wraz z 50 parafianami w 1940 roku został rozstrzelany przez Niemców