Aż 35 goli obejrzeli kibicie Bundesligi w 5. kolejce. W trzech spotkaniach byliśmy świadkami co najmniej sześciu bramek.
Aptekarze znaleźli receptę na bawarski walec
Sobota, godz. 18.30 to „święty” termin dla kibiców Bundesligi zarezerwowany na top spiel. Tym razem to był nie tylko hit kolejki, ale i rundy, bo lider Bayern podejmował mistrza Niemiec, Bayer Leverkusen. Faworytem byli Bawarczycy, którzy od początku sezonu wygrali wszystkie spotkania, zdobywając w nich aż 16 goli. Inaczej wyglądał natomiast start rozgrywek w wykonaniu mistrza Niemiec, który choć w ofensywie nadal utrzymywał wysokim poziom, to źle wyglądał w defensywie, a w dodatku w słabej formie jest bramkarz Lucas Hradecky.CIĄG DALSZY TEKSTU POD MATERIAŁEM WIDEO:
Jak się okazało, bardzo defensywnie ustawieni Aptekarze znaleźli receptę na bawarski walec. Bayern był częściej przy piłce, przeważał, ale nie przełożyło się na dużą liczbę czystych sytuacji do zdobycia gola. Żadnego strzału na bramkę nie oddał Harry Kane, napastnik gospodarzy. Ostatecznie padł remis (1:1) po dobrym meczu i pięknych golach z dystansu zdobytych przez reprezentantów Niemiec: Alexandra Pavlocicza (Bayern) i Roberta Andricha (Bayer). Podział punktów zakończył zwycięską passę Bayernu, ale pozwolił mu zachować pozycję lidera. Natomiast mistrzowie Niemiec spadli na czwarte miejsce.
Gwizdy i piwny prysznic w derbach
W Bawarii trwa Oktoberfest, a tymczasem piwny prysznic miał miejsce w Westfalii. Podczas małych derbów Zagłębia Ruhry (Borussia Bortmund – VFl Bochum), ultrasi gospodarzy obrzucili bramkę gości kubkami ze złocistym trunkiem. Takiego zachowania oczywiście nie da się w żaden sposób usprawiedliwić, choć huśtawka nastrojów kibiców prawdopodobnie wynikała z tego, co działo się na murawie.Kibice bogatej i mającej wielkie ambicje Borussi przecierali oczy ze zdumienia, gdy po 21 minutach walczący o utrzymanie goście prowadzili 2:0. W 44. minucie kontaktową bramkę zdobył Serhou Guirassy, napastnik Borussi, ale i tak piłkarze gości zostali wygwizdani schodząc do szatni na przerwę. Gdy 62. minucie Emre Can wyrównał z jedenastu metrów, na trybunie ultrasów zapanowała euforia, a na bramkę gości poleciały kubki z piwem. Ostatnie pół godziny należały do Borussi, która zdobyła jeszcze dwa gole. Dzięki wygranej zajmuje piąte miejsce w tabeli.
Prowadzili 3:0 i...
Jeszcze bardziej szalony mecz obejrzeli kibice w Hoffehneim, który mierzył się z Werderem Brema. Wieśniacy po dwunastu minutach prowadzili 3:0 i wydawało się, że trzy punkty zostaną w Hoffenheim. Jednak sześć minut później czerwoną kartkę zobaczył jednak Stanley Nsoki i mecz kompletnie zmienił obraz. Grający w przewadze Bremeńczycy jeszcze w pierwszej połowie zdołał wyrównać dzięki dwóm trafieniom Jensa Stage i bramce Juliana Malatiniego. Cztery minuty po przerwie wynik ustalił Stage. Sytuacja Wieśniaków jest nie do pozazdroszczenia, z trzema punktami zajmują szesnaste miejsce w tabeli.
Koszmarny błąd sędziowski w meczu z udziałem Polaków
W meczu „polskiego” w Wolfsburgu pomiędzy VFL, a VFB Stuttgart bohaterem mógł zostać Kamil Grabara, bramkarz Wilków. Przy prowadzeniu gospodarzy 1:0, sędzia podyktował karnego dla gości Polak obronił strzał Enzy Millota, ale był bezradny przy dobitce. W 63. minucie sędzia Sven Jablonsky niesłusznie pokazał drugie żółtko Atakanowi Karazorowi, zawodnikowi Stuttgart za rzekomy faul na Maximilianie Arnoldzie. Goście domagali się interwencji VAR, ale nie może on weryfikować żółtych upomnień. Pięć minut później Wilki znów objęły prowadzenie. po drugim w tym meczu trafieniu Mohameda Amoury. Jednak grający w osłabieniu Stuttgart w doliczonym czasie wyszarpał remis dzięki bramce Deniza Undava.Po meczu sędzia Jablonsky w niemieckich mediach tłumaczył, że uwierzył Maximilianowi Arnoldowi, zawodnikowi Wilków który zwijał się na murawie udając ból i przekonując, że jest ofiarą ostrego faulu. Obaj panowie został ostro skrytykowani przez niemiecką opinię publiczną. Sytuacja dała kolejne argumenty do spełnienia głoszonego od pewnego czasu postulatu konieczności analizy drugiej żółtej kartki przez VAR. Ma on jednak wielu przeciwników, bowiem konsekwencją byłoby większa liczba przerw w meczach i ich wydłużenie.
Komentarze (0)