W: Zaprzysiężony dwa miesiące temu prezydent Donald Trump zdążył już powiedzieć m.in., że Wołodymyr Zełenski ma 4-procentowe poparcie i jest dyktatorem, a napaść Rosji to właściwie wina Ukraińców, następnie zdecydował o odcięciu Ukraińców od pomocy militarnej i wywiadowczej Stanów Zjednoczonych. Jednocześnie Donald Trump w żaden sposób nie krytykował Władimira Putina i Kremla. Czy Stany Zjednoczone wciąż stoją po stronie Ukrainy w jej konflikcie z Rosją?
Pod koniec grudnia 2024 roku 44 proc. badanych Ukraińców było zadowolonych z tego, że to Donald Trump wygrał wybory i liczyło na to, że rozwiąże problem: będzie dążył do pokoju przez siłę, przy czym ta siła będzie przykładana do Rosji.
Pierwszym bardzo niepokojącym sygnałem było jednak to, co Donald Trump zrobił właściwie już w momencie objęcia urzędu, czyli obcięcie pomocy rozwojowej Stanów Zjednoczonych dla innych państw. A to wszystko w atmosferze kłamstw i różnego rodzaju manipulacji. Wtedy to było trochę szokujące, ale po kilku tygodniach już się przyzwyczailiśmy, że ta administracja działa właśnie w taki sposób. W przypadku Ukrainy ta pomoc rozwojowa wcale nie szła na różne "dziwne rzeczy", typu "ideologia gender", tylko to były pieniądze na przykład na odbudowę infrastruktury, media, pomoc humanitarną, wiele różnych przedsięwzięć. Potem były kolejne wydarzenia: wszystkie prztyczki pod adresem Ukrainy i Wołodymyra Zełenskiego, nieszczęsna rozmowa w Gabinecie Owalnym w Białym Domu czy rozmowa telefoniczna Donalda Trumpa z Władimirem Putinem.
Ukraińcy dziś już nie liczą na Donalda Trumpa. Przy czym wniosek jest taki, że administracja prezydenta Stanów Zjednoczonych nie ma żadnego planu strategicznego wobec Ukrainy. Natomiast USA oczywiście muszą jakieś działania podejmować, ponieważ Trump to wyraźnie i bardzo mocno obiecywał - że to on doprowadzi do pokoju. W tej chwili te działania wyglądają tak, że owszem, pokój przez siłę, tylko, że ta siła jest przykładana do tego słabszego i tego, który został napadnięty, czyli do Ukrainy, a nie do agresora. W wyniku działania administracji amerykańskiej z Rosji jest powoli zdejmowane odium agresora. Rosja jest mniej izolowana międzynarodowo. Można już rozmawiać z Putinem. Okazuje się, że nie jest przestępcą i krwawym dyktatorem, tylko partnerem do dialogu w sprawie wojny, którą to on (!) zaczął.
W: W przestrzeni medialnej pojawiają się pytania o to, dlaczego na Ukrainie nie przeprowadza się wyborów prezydenckich.
Nie może być na Ukrainie wyborów, ponieważ dopóki trwa stan wojenny, nie pozwala na to prawo. Ponadto, jest absolutny kompromis wśród społeczeństwa i wszystkich środowisk politycznych, że po prostu wyborów nie należy w tej chwili przeprowadzać. Poza kwestią prawną, jak robić wybory w kraju ogarniętym wojną? Nawet czysto logistycznie: jak to przeprowadzić, żeby to było uczciwe, żeby to było transparentne? Co nie znaczy, że prezydent nie jest krytykowany i co nie znaczy, że nie ma walki politycznej, ani opozycji politycznej. Poza tym wszyscy zdają sobie sprawę, że to Rosji chodzi o to, żeby właśnie teraz przeprowadzić wybory na Ukrainie, ponieważ to dodatkowo by zdestabilizowało i osłabiło napadnięty kraj.
W: Od kilku tygodni w przestrzeni medialnej krąży temat umowy o ukraińskich metalach ziem rzadkich, w myśl której Stany Zjednoczone miałyby korzystać finansowo na wydobyciu tych surowców. O co właściwie chodzi?
Temat pojawił się jesienią zeszłego roku, kiedy prezydent Wołodymyr Zełenski przedstawił swój tzw. Plan Zwycięstwa, w którym wspomniał o tych surowcach. Ewidentnie była to "przynęta" dla Donalda Trumpa, choć jeszcze nie było wtedy wiadomo, czy to on wygra wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. Niemniej, przewidując wynik wyborów i znając pazerność Donalda Trumpa, Ukraińcy w ten sposób próbowali wyjść z pewną ofertą transakcyjną. To nie przypadek, że ten wątek się pojawił. Chodzi o to, że rzeczywiście Ukraina jest arcybogata w różnego rodzaju zasoby naturalne. Ten temat na razie ucichł. Oczywiście wróci, ale pojawiają się też różne inne tego rodzaju tematy, jak na przykład zainteresowanie prezydenta Donalda Trumpa ukraińskimi elektrowniami jądrowymi. Amerykanie szukają jakichś profitów w kontekście pomocy udzielanej Ukraińcom. Tu chodzi też o to, żeby pokazać wyborcy amerykańskiemu, którego co do zasady nie interesuje to, co się dzieje poza Stanami Zjednoczonymi, że ta wojna się jakoś "zwraca".
W: W ubiegły wtorek Donald Trump odbył rozmowę telefoniczną z Władimirem Putinem. Tuż po niej Rosja zaatakowała Ukrainę dronami, trafiając choćby w szpital w mieście Sumy. To wiadomość od Rosjan. Jaka jest jej treść?
Że cele strategiczne Rosji, jak i cele tej tak zwanej specjalnej operacji wojskowej, nie zmieniły się ani na jotę.
Rosja będzie od czasu do czasu rzucała jakiś ochłap i udawała, że prowadzi rozmowy pokojowe, jednocześnie szukając różnorodnych pretekstów, żeby blokować i opóźniać te rozmowy, ponieważ realne rozmowy pokojowe w tej chwili nie są w ogóle w interesie Rosji. Nie jest jej to potrzebne, choćby z tego powodu, że po objęciu władzy przez Donalda Trumpa Rosja dostała na tacy to, co chciała. I to bez żadnych negocjacji. Dlaczego więc mieliby ustępować? O tym, jakie znaczenie przywiązuje Rosja do tych negocjacji pokojowych w sprawie Ukrainy, świadczy choćby to, kto będzie przewodził rosyjskiej delegacji - ludzie z trzeciego, czwartego rzędu rosyjskiego aparatu władzy, którzy nie mają praktycznie żadnego znaczenia. Władimir Putin chce rozmawiać wyłącznie z Donaldem Trumpem na poziomie dwóch przywódców wielkich mocarstw. Bez pośredników, bez udziału jakiejś tam Ukrainy, jakichś tam Europejczyków ani kogokolwiek innego.
Te bezpośrednie rozmowy z Donaldem Trumpem same w sobie już są sukcesem Władimira Putina. Bo wyszedł z izolacji międzynarodowej, jest uznawany za takiego, z którym się rozmawia i tego, który decyduje o wielkich sprawach tego świata.
W: Co robią państwa europejskie? Co mogą zrobić? Co chcą zrobić?
Starają się nadgonić kilkadziesiąt lat opóźnienia, jeśli chodzi o myślenie o swoim bezpieczeństwie. Problemem jest wola polityczna. Kiedy takowa jest, da się zrobić różne rzeczy. Jeżeli jej nie ma, to są działania pozorowane. Trochę tej woli widać, aczkolwiek też pamiętajmy, że Europa to nie jest monolit. To jest kilkadziesiąt państw, które mają różne potencjały, różne interesy, różne percepcje rzeczywistości, są skonfliktowane na różne sposoby. Trudno tutaj osiągnąć jedność. Tym bardziej też, że państwa europejskie, co widać u nas doskonale, są spolaryzowane politycznie. W tym roku Ukraina ma zasoby na to, żeby przetrwać - i ekonomiczne, i militarne do walki z Rosją. Z kolei Europa jak najbardziej ma potencjał ekonomiczny. Problemem dla Europy, poza wspomnianą wolą polityczną, jest jednak czas. Na rozwinięcie przemysłu obronnego czy radykalne wzmocnienie sił zbrojnych potrzebne są lata.
Sytuacja dla Ukrainy jest zła. Ukraińcy utracili już większość rosyjskich terenów zajętych po ofensywie na obwód kurski. Tymczasem Rosjanie bez przerwy posuwają się naprzód na terenie Donbasu i właściwie na całej linii frontu.
Wbrew różnym propagandowym doniesieniom sytuacja Ukraińców nie jest jednak tragiczna. Wciąż się bronią, wciąż mają się czym bronić i wciąż mają determinację do tego, żeby walczyć. Jednocześnie jednak nastroje społeczne się pogarszają, bo trudno, żeby po trzech latach wojny nie miało to miejsca. Pamiętajmy też, że zasadniczym problemem jest mobilizacja. Nie ma już chętnych, żeby dołączyć do tych, którzy walczą. Rosja też wcale nie jest w lepszej sytuacji wewnętrznej. Choćby dlatego, że na ten rok prognozowany wzrost PKB jest większy w przypadku Ukrainy, niż w przypadku Rosji. Rosja co prawda przestawiła się całkowicie na wojnę i dzięki temu gospodarka w ogóle funkcjonuje, ale ma to swoje minusy. Gdyby ta wojna się miała skończyć, to wtedy zaczęłyby się problemy. Już rosną stopy procentowe, rośnie inflacja, mówi się o stagflacji. Natomiast co do sankcji, to one Rosji nie wyrządziły drastycznych szkód. Tu się myliliśmy.
Ale to dlatego, że Rosja nauczyła się sankcje obchodzić i przestawiła gospodarkę na tory wojenne, co napędza konsumpcję wewnętrzną i w ogóle zmienia model gospodarki.
W: A co, jeśli nie sankcje? Co może zmusić Rosję do zatrzymania się w wojnie na Ukrainie?
Klęska militarna. Zresztą o tym kiedyś rozmawialiśmy. Mówiłem wtedy, że Rosja musi przegrać. Bo jak Rosja nie przegra tej wojny, to wszyscy będą mieli problem. No i Rosja nie przegrała dotychczas militarnie z wielu różnych powodów. I pewnie nie przegra, dlatego że Ukraina nie ma takiego potencjału, żeby pokonać Rosję militarnie. Rosję można pokonać sankcjami, ale takimi na poważnie, do których musieliby przyłączyć się też Amerykanie. Albo politycznie, czyli pokój przez siłę i zmuszenie Rosji do rozmów pokojowych i do zakończenia tej wojny. Ale to z kolei wymagałoby spójnych i wspólnych działań całego Zachodu, czyli Europy i Stanów Zjednoczonych. A chyba nie ma co na to liczyć.
W: Tymczasem Rosjanie powoli posuwają się do przodu, zdobywając kolejne tereny.
Tak, ale to wcale nie są jakieś gigantyczne sukcesy. Po trzech latach inwazji na Ukrainę Rosja zajęła niecałe 20 proc. terytorium tego państwa. Czterech obwodów, które Rosja zaanektowała i uznała za swoje, nie zajęła jeszcze w całości. I wojskowo nie jest w stanie ich zająć wszystkich w całości. Przy obecnym tempie natarcia to zajęłoby jeszcze lata. To, gdzie stanie rosyjska armia, w dużej mierze zależy od tego, co zrobią Amerykanie. I jak będą wyglądały te rozmowy, negocjacje i jak będzie wyglądał pokój, o ile w ogóle do pokoju dojdzie. Wiadomo natomiast, gdzie Rosjanie chcą dojść według planów Kremla - mają zająć całą Ukrainę.
W: Czyli rosyjskie czołgi mają stanąć na Bugu.
To jest cel strategiczny, który się nie zmienił od 2022 roku.
Ukraina ma zostać starta z powierzchni ziemi jako niezależne państwo.
A co dalej? Można się domyślać. Historia uczy, że Rosja, jak III Rzesza, sama się nie zatrzymuje – trzeba ją zatrzymać.
Komentarze (0)