Książka „Śmierć frajerom” to połączenie powieści łotrzykowskiej i miejskiego kryminału. Jej akcja toczy się w latach 1905-1925, a bohaterem jest Heniek Wcisło, warszawski kasiarz. Debiutancka powieść Grzegorza Kalinowskiego doskonale oddaje realia Warszawy pierwszych lat XX wieku, a zwłaszcza środowiska miejskich cwaniaków. Znajomość realiów wynika po części z studiów historycznych na UW, a po części z rodzinnego dziedzictwa.
– Urodziłem się w rodzinie warszawskiej, w której i dziadkowie, i obydwie babcie opowiadali bardzo dużo o Warszawie. O tym, jak ona wyglądała, jak funkcjonowała, jak żyła. Czytałem sporo książek na ten temat i to tak przez lata narastało. Chciałem po prostu w pewnym momencie to przelać na papier, te wszystkie rzeczy, o których mi opowiadała rodzina
– mówi Grzegorz Kalinowski agencji informacyjnej Newseria Lifestyle.
Powieść „Śmierć frajerom” została bardzo dobrze odebrana zarówno przez krytykę, jak i czytelników. Porównywana jest do „Lalki” Bolesława Prusa i filmu „Vabank” Juliusza Machulskiego. Wiele recenzji wyraża jednak przede wszystkim zaskoczenie, że wyszła ona spod pióra dziennikarza sportowego. Grzegorz Kalinowski od wielu lat pracuje bowiem w redakcji sportowej NC+, znany jest m.in. z komentowania piłkarskiej Ligii Mistrzów i Pucharu Polski, a zanim został dziennikarzem przez dwa lata uczył historii w LO im. Jana Zamoyskiego.
– Pierwsze reakcje są takie: „Czy to możliwe, że to napisałeś?” albo: „Nie wiedziałem, że to ty”, albo: „Czytam i nie wierzę, że to ty”. Człowiek sobie przykleja taką etykietkę, przez lata pracując czy w radiu, puszczając muzykę, czy komentując mecze, zajmując się sportem. Myślę, że to jest bardzo fajne, bo wielu z nas ma jakieś drugie, inne życie i od czasu do czasu warto je pokazać
– mówi Grzegorz Kalinowski.
Powieść „Śmierć frajerom” powstała w trudnym dla Kalinowskiego okresie życia. W 2013 roku przeszedł on ciężkie zapalenie serca, co wymusiło przerwę w pracy i ograniczenie aktywności. Dziennikarz twierdzi, że pisząc swoją pierwszą powieść, inspirował się twórczością Kena Folletta i Maria Puzo, a jego celem było pokazanie losów miasta i kilku rodzin pochodzących z różnych środowisk. Sensacyjną fabułę dodał, aby warstwa historyczna powieści nie była zbyt nużąca dla czytelnika, zależało mu na rozmachu z zagranicznych seriali i filmów opisujących tę epokę.
– Cieszę się, że są doceniane szczegóły historyczne, a jednocześnie to, że książka trzyma tempo, czy nawet rozwija je im bliżej końca, tym to się wszystko szybciej, bardziej wartko dzieje. W pewnym sensie jest to powrót do korzeni, fascynacji. I też był to sposób na powrót do życia. Byłem bardzo chory i postanowiłem zrobić coś, na co nie miałem do tej pory czasu, więc jako efekt uboczny choroby wyszło chyba nie najgorzej
– mówi Grzegorz Kalinowski.
Dziennikarz już pracuje nad dwoma kolejnymi częściami powieści. Cześć druga sagi, czyli „Śmierć frajerom. Złota maska”, ma się ukazać w listopadzie tego roku.