Komendant główny policji, Jarosław Szymczyk wyznaczył nagrodę w wysokości 1 mln zł za wskazanie osoby odpowiedzialnej za zanieczyszczenie Odry. Pieniądze dostać można również za "przekazanie istotnych informacji, dzięki którym służby ustalą sprawców". Policja poinformowała, że już weryfikuje informacje, które otrzymała. Równocześnie sprawę katastrofy bada wrocławska prokuratura.
Trwa nierówna walka o ocalenie Odry. W zwalczanie skutków katastrofy ekologicznej zaangażowanych jest naprawdę wiele osób, nie tylko ze służb mundurowych - policjanci, strażacy, żołnierze wojsk terytorialnych, ale również wędkarze oraz zwykli mieszkańcy, którzy nie mogą się pogodzić z tym, co się stało.
Trwa oczyszczanie rzeki. Co wykazały badania wody?
Wciąż wyciągane są martwe, napuchnięte ryby. Jak poinformował rzecznik komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej, bryg. Karol Kierzkowski, od 5 sierpnia z Odry wyłowiono aż 100 ton śniętych ryb.
Natomiast w minioną sobotę strażacy zostali również zawiadomieni o śniętych rybach na rzece Ner, na pograniczu woj. wielkopolskiego i łódzkiego. Odłowili tam ok. 250 kg martwych ryb. Użytkownicy sieci telefonii komórkowych na terenie powiatu poddębickiego i łowickiego (województwo łódzkie) oraz województwa powiatu kolskiego (województwo wielkopolskie) otrzymali wiadomość o treści: "Uwaga! Zanieczyszczona woda w Nerze. Nie wchodź do wody i nie korzystaj z niej. Nie jedz i nie łów ryb. Śledź komunikaty".
Wcześniej Zarząd Województwa Dolnośląskiego, na wniosek Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie oraz wojewódzkiego lekarza weterynarii, zakazał połowu ryb na całym dolnośląskim odcinku Odry do 30 września bieżącego roku. Ponadto, sanepid ostrzegł, aby w żadnym wypadku nie jeść ryb wcześniej złowionych w rzece.
Nadal nie wiedzą, jak doszło do katastrofy
We wtorek rano poinformowano, że skupisko martwych ryb zostało zauważonych w Szczecinie. Ichtiolog, prof. Adam Tański wyjaśnił w Polsat News, że naukowcy obserwują "efekt domina", bo za śmierć części zwierząt mogą odpowiadać toksyny powstające w truchłach. Na antenie mówił, że jego zdaniem może to oznaczać, iż pewna ilość toksyn była aktywna już wcześniej, ale nie na tyle, by doszło do masowych śnięć.
Jesteśmy codziennie na wodzie. Strażacy, żołnierze, szereg ludzi na co dzień związanych z Odrą wyławia ryby, ale pojawiają się kolejne
- powiedział prof. Tański. Dodał, że być może ryby, które są wyławiane w Szczecinie, snęły kilkanaście kilometrów w górę rzeki. Ekspert przypomniał w Polsat News, że e w Zalewie Szczecińskim nie ma tak silnego nurtu, jak w samej rzece.
Sprawę utrudnia jeszcze to, że mamy do czynienia z cofką. Wodę przytrzymują północne wiatry i nie spływa ona do morza. Ryby płyną wolno, a ich rozkład przyspiesza wysoka temperatura.
Nadal trwa ustalanie, co mogło spowodować śmierć tak gigantycznej liczby ryb. Jak na razie liczne badania nie dały żadnej odpowiedzi. Główny Inspektorat Ochrony Środowiska w wydanym ostatnio komunikacie podkreślił, że laboratoria nie wykryły rtęci po polskiej stronie Odry.
Badania wykonane przez Główny Inspektorat Ochrony Środowiska nie potwierdziły obecności rtęci w Odrze po stronie polskiej w woj. lubuskim i zachodniopomorskim. Trzeba dodać, że Państwowa Inspekcja Weterynaryjna wykluczyła rtęć jako przyczynę śnięcia ryb.
Nasze próbki zbadają w UK, Czechach i Holandii
Minister Środowiska i Klimatu, Anna Moskwa poinformowała na konferencji prasowej, że do zbadano już 150 próbek wody.
Podjęliśmy decyzję, że część próbek wyślemy do zagranicznych laboratoriów W najbliższych godzinach wszystkie próbki zostaną poddane badaniom w kierunku ok. 300 potencjalnych substancji. Teraz podlegają one badaniom na obecność pestycydów
- zapewniła minister. Próbki zostały wysłane do Wielkiej Brytanii, Czech oraz Holandii. Na 18 sierpnia zaplanowano spotkanie grupy roboczej Międzynarodowej Komisji ds. Ochrony Odry. Poinformował o tym Steffi Lemke, minister środowiska Niemiec, która również zaangażowała się w wyjaśnianie przyczyn katastrofy na Odrze, po tym, jak problem pojawił się również po stronie niemieckiej.
Spóźniona reakcja, a później natychmiastowa dymisja
Wędkarze, ekolodzy oraz mieszkańcy przyodrzańskich terenów wciąż podkreślają, że sprawą należało zająć się wcześniej, ponieważ już pod koniec lipca pojawiły się sygnały o padniętych rybach. Niestety, ich zdaniem, informacje te zostały zignorowane. Po tym, jak sprawą zainteresowały się ogólnopolskie media, rząd nie mógł już lekceważyć problemu. Tym bardziej, że w mediach zaczęły się przewijać zdjęcia setek tysięcy martwych ryb.
CZYTAJ TAKŻE: Susza, jakiej nie widziałeś. Wstrząsające obrazy z Podkarpacia. W Rajskiem można chodzić po dnie Sanu [ZDJĘCIA+VIDEO]
Wędkarze pokazywali martwe, wielkie sumy, leszcze, napuchnięte płocie, karasie, karpie. Pojawiły się również informacje o martwych bobrach oraz chorych psach, które kąpały się w rzece. Ratujący Odrę pokazywali popękane, podrażnione dłonie. Te informacje i zdjęcia zrobiły wrażenie nawet na osobach, które nie są wielkimi miłośnikami przyrody. 12 sierpnia premier Mateusz Morawiecki poinformował, że podjął decyzje o natychmiastowej dymisji szefa Wód Polskich Przemysława Dacy i Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka.
Podzielam obawy i oburzenie związane z zatruciem Odry. Tej sytuacji w żaden sposób nie można było przewidzieć,ale reakcja odpowiednich służb mogła nastąpić szybciej.
Zatruta Odra: wędkarze pomagają i wytykają spóźnione działanie
Polski Związek Wędkarski wydał komunikat, w którym poinformował, że zamierza powziąć wszelkie możliwe czynności zmierzające do należytego zbadania, wyjaśnienia i następnie surowego ukarania wszystkich podmiotów i osób odpowiedzialnych za katastrofę ekologiczną na rzece Odrze.
Katastrofa, z jaką obecnie się zmagamy, nie trwa od kilku dni. Członkowie PZW, wędkarze już 27 lipca zgłaszali do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska we Wrocławiu pierwsze przypadki śnięcia ryb, z prośbą o zbadanie jakości wody w Odrze. (..) Przeprowadzone badania wody wskazywały wysokie prawdopodobieństwo występowania mezytylenu - silnie toksycznego związku. Ten trujący środek, stosowany jest jako rozpuszczalnik, który wykorzystywany jest przez wiele zakładów przemysłowych w naszym kraju
- opisują sprawę wędkarze. I dodają:
30 lipca, w sobotę, członkowie PZW natrafili na masowe śnięcia ryb na kanale w Oławie. Następnie Odrą zaczęły płynąć tysiące martwych ryb, woda wydzielała zapach chloru i ścieków, wypalając gumowe rękawice osób zbierających ryby. W tym momencie był brak jakiejkolwiek reakcji instytucji odpowiedzialnych za działania kryzysowe i za działania właścicielskie, jak np. PGW Wody Polskie. To członkowie PZW, wędkarze i ochotnicy wyłowili ponad 10 ton śniętych ryb.
Zarząd Związku Wędkarskiego zauważa, że zanieczyszczenie było i jest mocno skondensowane. Cały czas wypływają na powierzchnię śnięte ryby. Minie wiele lat zanim Odra wróci do normalnego stanu. PZW ma zamiar ubiegać o pokrycie kosztów uzupełnienia rybostanu w Odrze.
Dyrektorka zoo: kapuściane głąby, złodzieje i przestępcy zabili rzekę
Głos w tej sprawie zabrało już wielu naukowców, ekologów i społeczników. Wśród nich znalazła się również dyrektorka poznańskiego zoo - Ewa Zgrabczyńska. W mediach społecznościowych stwierdziła, że sprawa Odry przelała w jej przypadku czarę goryczy.
Mam dość. Dość totalnej buty, dewastacji dziedzictwa przyrodniczego, niszczenia puszcz, braku podstawowej wiedzy przyrodniczej i zdrowego rozsądku. Dość rozkradania schedy nas wszystkich. Nie chcę, by mój syn żył na zgliszczach społeczno-przyrodniczych z harvesterem i murami w tle. Ta rzeka przelała czarę mojej osobistej goryczy. (...) Kapuściane głąby (przepraszam kapustę), złodzieje czy inni chciwi przestępcy zabili nam rzekę i miliony istot. To jest zbrodnia.
Wróć do początku tekstu i sprawdź naszą GALERIĘ.
Komentarze (0)