Od lutego 2022 roku trwa inwazja Rosji na Ukrainę. W pomoc obywatelom Ukrainy angażują się m.in. Polacy. W ostatnim czasie dwoje polskich wolontariuszy ucierpiało i zostało rannych w trakcie wybuchu pocisku moździerzowego w Bachmucie. Dostarczali pomoc humanitarną w pobliżu linii frontu. Wybuch nastąpił, kiedy wypakowywali z samochodu pomoc dla ludności. W przypadku wolontariuszki zakończyło się to amputacją jednej goleni i uszkodzeniem drugiej nogi. Mężczyzna został raniony odłamkiem pocisku w nogę. Stan obojga jest stabilny.
Oboje trafili do Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego Nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie i są pacjentami Klinicznego Oddziału Ortopedii i Traumatologii. Lubelski szpital jako miejsce leczenia dwójki wolontariuszy, wskazało Ministerstwo Zdrowa, które też koordynowało transport Polaków do Lublina.
- Ze względu na kompleksowość ośrodka - wyjaśnił minister zdrowia Adam Niedzielski, który był w SPSK Nr 4 i spotkał się z poszkodowanymi Polakami.
Za transport i opieką nad rannymi po stronie ukraińskiej odpowiadała Fundacja Humanosh. Na granicy czekał na poszkodowanych transport medyczny z Lublina.
Pani Grażyna i Pan Kamil są wolontariuszami Stowarzyszenia Klika z Krakowa.
- Pojechaliśmy do Bachmutu z pomocą humanitarną. To był nasz czwarty wyjazd, bo od jakiegoś czasu żyjemy w Ukrainie wspierając osoby z niepełnosprawnością, które nie chcą albo nie mogą stąd wyjechać - opowiadała Pani Grażyna, ranna wolontariuszka.
Wolontariusze zajmowali się m.in. wsparciem osób i dzieci z niepełnosprawnością oraz seniorów. Dla najmłodszych dostarczali sprzęt do rehabilitacji.
W dniu eksplozji, w której ucierpieli Polacy, wolontariusze część darów rozładowali w punkcie niezłomności. To jedno z miejsc, gdzie jest ogrzewanie, prąd, gniazdka i miejsca do gotowania posiłków. Wolontariusze mieli na sobie kamizelki kuloodporne i hełmy.
- Tyle, co otworzyliśmy bagażnik od auta i zaczęliśmy się przymierzać do wypakowywania, przyleciał pocisk, podobno moździerzowy - relacjonowała Pani Grażyna. - On uderzył około 30 metrów od nas w blok mieszkalny, a my zostaliśmy ranieni odłamkami od tego pocisku.
Z Polakami byli dwaj wolontariusze z Ukrainy. Oni również zostali ranni. - Mnie uratowało to, że byłem w aucie, choć jest on cały podziurawiony odłamkami. Jakimś cudem ocalałem i mogłem pomóc Grażynie - podkreślał Pan Kamil.
Komentarze (0)