Wybory samorządowe, zgodnie z planem, powinny się odbyć jesienią tego roku, ale zostały przesunięte o kilka miesięcy, a kadencja radnych, wójtów, burmistrzów oraz prezydentów miast została wydłużona do końca kwietnia 2024 roku. Ustawę w tej sprawie podpisał prezydent Andrzej Duda.
– Powody techniczne, dla których warto przełożyć wybory, to wielki wysiłek organów wyborczych, zaś polityczne to dominacja kampanii ogólnokrajowej nad sprawami lokalnymi. To zjawisko niekorzystne i argument na rzecz rozdzielenia tych dwóch kampanii – powiedział Paweł Szrot, szef gabinetu prezydenta.
Wydłużenie kadencji budzi jednak kontrowersje, zwłaszcza, że zbieg wyborów miał już miejsce w przeszłości. Jesienią 2005 roku wybieraliśmy w Polsce zarówno prezydenta (wygrał wówczas Lech Kaczyński), jak też posłów i senatorów (wybory parlamentarne wygrał PiS).
Profesor Antoni Dudek, znany historyk twierdzi, że prawdziwą przyczyną jest to, że politycy nie chcą wybierać, czy będą kandydować w wyborach do parlamentu czy w wyborach samorządowych. Mówiąc prościej – przełożenie wyborów sprawi, że osoby, które nie dostaną się do np. Sejmu, kilka miesięcy później będą mogły startować w wyborach samorządowych.
Co o tym myślą nasi?
Sprawdziliśmy, co o przedłużeniu kadencji myślą radni oraz włodarze z pow. parczewskiego.
Zdaniem Łukasza Gołąba, miejskiego radnego w Parczewie, przedłużenie kadencji to zły pomysł. – To złamanie pewnej umowy z mieszkańcami, którzy wybierają władzę na określony okres i chcą te władze zweryfikować w ramach tej umowy. Samo wydłużenie kadencji z 4 do 5 lat było moim zdaniem niepotrzebne (było związane z wprowadzeniem limitu kadencji, przez które można sprawować m.in. stanowisko burmistrza – dop. aut.), a wydłużenie o kolejne pół roku nie ma pokrycia w rzeczywistości. To rodzaj ucieczki, aby te wybory odbyły się jak najpóźniej w związku z prognozowanym złym wynikiem PiS – uważa radny.
Nasz rozmówca przypomina, że zbieg terminu wyborów samorządowych z terminem wyborów parlamentarnych był znany już w momencie uchwalania przepisów o kadencyjności. – Można było temu przeciwdziałać od razu, z kolei przedłużenie kadencji samorządowej o pół roku będzie tworzyło kolizję, lecz na mniejszą skalę z wyborami do Parlamentu Europejskiego, w których mogą kandydować np. osoby startujące w wyborach na prezydentów największych miast. Może być problem z rozliczeniem finansowym obu kampanii – przewiduje.
Mniej wyraziste stanowisko ma w tej sprawie starosta Janusz Hordejuk, który przyznał, że ciężko mu się wypowiadać na ten temat, bo powiatem kieruje od dwóch lat – został starostą po śmierci Jerzego Maślucha, wcześniej przez wiele lat był dyrektorem szpitala. Nie kandydował zatem w wyborach na radnego powiatu z 2018 roku (...)
Więcej przeczytasz w papierowym wydaniu "Wspólnoty Parczewskiej".
Komentarze (0)