O tej bulwersującej sprawie pisaliśmy na naszych łamach w lipcu ubiegłego roku.
Na ul. Partyzantów w Puławach zakrwawione ptaki znalazła przypadkowa osoba. Sprawę zgłosiła puławskiej Fundacji Po Ludzku do Zwierząt "Przyjazna Łapa". Wkrótce na miejscu pojawili się wolontariusze. Większość z nich była już martwa, jednak czas ich zgonu się różnił - część zwłok była świeża, a część nawet sprzed dwóch dni. Trzy gołębie były żywe. Żaden nie miał lewej nóżki - zostały pourywane.
Dzięki mężczyźnie, który je spostrzegł, poranione ptaki trafiły do lecznicy. Wolontariusze "Przyjaznej Łapy" zgłosili sprawę na policję.
- Mało prawdopodobne jest, by to inne zwierzę było przyczyną okaleczenia ptaków. Być może zrobiła to osoba, która pozbywała się gołębnika i niestety w taki sposób rozobrączkowała jego mieszkańców, choć dało się to zrobić, nie zagrażając ich życiu i zdrowiu. Być może jest to efekt braku wiedzy, a być może braku dbałości o dobro zwierząt... Nie jest to jednak pewna sprawa, gdyż dwa z martwych ptaków posiadały obrączki z dziwnymi oznaczeniami - mówili wtedy wolontariusze "Przyjaznej Łapy".
Sprawa znalazła finał w sądzie. W miniony wtorek 5 listopada w Puławach zapadł wyrok. Sąd uznał mieszkańca powiatu puławskiego za winnego znęcania się nad gołębiami hodowlanymi polegającego na obcięciu nóżek u 11 sztuk gołębi, a następnie porzuceniu ich na parkingu "Domu Chemika" w Puławach. Puławski sąd skazał mężczyznę na 4 miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok oraz nakazał mu zapłatę nawiązki w wysokości 2 tys. zł na rzecz Fundacji "Po ludzku do zwierząt - Przyjazna łapa".
Artykuł pochodzi z portalu
pulawy.24wspolnota.pl.
Kliknij tutaj, aby tam przejść.
Komentarze (0)