- Nigdy nie skończyłem artystycznej uczelni wyższej. Nie było mi łatwo być konkurencją dla doktorów, profesorów, członków związków artystycznych, przed którymi były otwarte galerie. W czasach PRL – u sam robiłem dłuta, narzędzia, bo te profesjonalne były limitowane, tylko dla "profesjonalistów". Cale życie dawałem sobie radę sam. A moją satysfakcją jest dorobek, rzeźby , które są w kościele, ilość realizacji, a nie to co jest w papierowych katalogach. I tak odpowiadałem tym, którzy pytali mnie o dyplom wyższej uczelni– mówi Marian Korczyk, rzeźbiarz sakralny. Artysta był nominowany w tegorocznej edycji Plebiscytu Wspólnota Radzyńska ,,Człowiek Roku 2022”. Zdobył trzecie miejsce.
- Ktoś kiedyś na jednym z wernisaży zadał mi pytanie: co jest dla mnie ważniejsze, rzeźba sakralna czy kameralna ?
Byłem zaskoczony pytaniem. Odpowiedź przyszła w niedzielę. Poszedłem na sumę do kościoła, popatrzyłem na krucyfiks, modlących się ludzi i już nie miałem wątpliwości, że rzeźba sakralna Trzeba uważać Artyści zanim wyrzeźbią figurę, zazwyczaj robią model w glinie. Z drewnem lipowym tak się nie da. Mi musi wystarczyć szkic, rysunek. Praca przy tym nie jest stresująca, ja to lubię, wiem jak to robić . Czasem, mam kłopot, bo jak piła motorowa utnie za dużo, robi się mały problem. Tak jak pisał Aleksander Fredro : Łatwiej kijek pocienkować, niż go potem pogrubasić….
Jak wygląda zamówienie ?
Nie jest to takie oczywiste. Ksiądz zamawiając mówi: Zrób mi taką figurę, żeby była i boskość na twarzy i człowieczeństwo, cierpienie i natchnienie. I ja mam to zrobić ... A tak na poważnie, zawsze mi towarzyszyła ta świadomość, że moja praca to nie tylko robota rzemieślnicza, tylko szukanie sacrum i mistycyzmu w kawałku drewna lipowego . Jak to znaleźć ? Nie wiem. Ale słyszę słowa pochwały, że się udało. Ulubione Tak naprawdę, teraz moimi najbardziej ulubionymi realizacjami są te w naszym , radzyńskim kościele, Sanktuarium MBNP. Przyzwyczaiłem się do nich, polubiłem. Mam ogromny sentyment do pracy nad ołtarzem papieskim w Drohiczynie dla Jana Pawła II. Zaprojektowałem ołtarz , za nim rozdarty, ekumeniczny krzyż, sieć Piotrowa , tron dla Ojca Świętego. Jest na kształt przeciętej łodzi. Teraz jest wyeksponowany w Muzeum Diecezjalnym w Drohiczynie, z tabliczką i nazwiskiem autora.
Dlaczego cykl ,,HIOB” , czyli rzeźba kameralna ?
Tak sobie kombinowałem, żeby być artystą, a nie tylko rzemieślnikiem. Postanowiłem nim zostać. W tym czasie czytałem Księgę Hioba. To biblijna postać, bardzo ludzka. Bóg nakłada na Hioba kolejne ciężary, ale Hiob nie odchodzi od Boga. Zostaje za to wynagrodzony. Chciałem tę historię przekazać. Dlatego połączyłem polny kamień, symbol cierpienia z drewnem, pracą cieśli, drwala. Ręce dźwigające ciężar są rękami Hioba, ale tak naprawdę każdego z nas.Chciałem to wyrazić w sposób rzeźbiarski, a że moim ulubionym materiałem jest drewno lipowe więc połączyłem polny kamień z drewnem. W drewnie wyrzeźbiłem ręce kurczowo i z pewną determinacją trzymające kamień. Kamień polny to trwałość, niezmienność i pomimo że niejednokrotnie został potraktowany brutalnie lemieszem oracza trwa w swym kształcie niezmiennie od setek lat. Kamień symbolizuje system wartości które wyznaje biblijny Hiob : wiarę w Boga i bezkrytyczne poddanie się jego woli. Jest to cykl składający się z trzech rzeźb w których chciałem pokazać umacnianie się Hioba w radzeniu sobie z trudami losu i poddaniu się woli bożej. Ostatnia rzeźba tego cyklu to już lekkość, kamień trzymany w uniesionych dłoniach jest już gloryfikacją trudu, nie jest już ciężarem a radosną, powinnością.To jest moja interpretacja, natomiast odbiorca ma prawo do własnej.
Jak każdy artysta, szybko się wzruszam, jestem wrażliwy
Urodziłem się na wsi. Moja mama, Zofia była nauczycielką j. polskiego, a potem dyrektorką Szkoły Podstawowej w Branicy, w pałacyku. Nie powiem, że czułem się jak Janko Muzykant, ale zawsze byłem trochę inny od rówieśników. Byłem bardziej wrażliwy na kolor, czułem więcej, lubiłem rysować, kiedy inni nie lubili. Gdzieś ten mój los był z góry zapisany. Czasu szkolnego nie wspominam jakoś szczególnie radośnie. Urodziłem się po śmierci taty. Mama dużo pracowała. Pamiętam wieczory : stery zeszytów do sprawdzania, lampa naftowa, mama i ja. Jako przedszkolak wiedziałem wszystko i Jacku Soplicy i Naszej szkapie, bo mama sprawdzając zeszyty, czytała mi na głos .. Ale potem skończyła się podstawówka. Ktoś podszepnął, że jest pod Lublinem szkoła, w której kształcą się młodzi ludzie z talentem do rysunku. Dalsza rodzina przyjęła to dziwnie. To byli prości ludzie , artysta to brzmiało dla nich bardzo abstrakcyjnie, takie pojęcie dla nich było nie do zrozumienia. mnożyły się pytania które wzbudzały we mnie irytację . A co ty będziesz po tym robił? A jak będziesz zarabiał, z czego żył? A na co to komu... ani to potrzebne w chałupie ni za stodołą ni w polu . Ale tacy ludzie jak ja byli już wcześniej skażeni , naznaczeni nawet skazani na taką a nie inną działalność, to chyba nazywa się powołaniem, i nie jest to tak że z góry wszystko wiadomo to dopiero trzeba było w sobie odkryć zdefiniować i określić. Gdzieś w duszy cały czas pobrzękiwała sobie taka nieznana nuta, dziwne uporczywe uczucie. I dopiero w Nałęczowie okazało się że takich jak ja jest o wiele więcej... Tam kształtowały się nasze postawy artystyczne i tam pomagano nam odkrywać i zrozumieć samych siebie. Wspaniała atmosfera , wspaniali pedagodzy z których osobowości czerpałem pełnymi garściami i do dzisiaj odczuwam ich gdzieś w mojej duszy, czuję wdzięczność i mam świadomość że bez nich nie byłbym tym kim jestem. W Liceum, poznałem moją żonę Elę.
Z zakładu drzewnego do kościółka w Suchowli
Kiedy skończyłem liceum, przez rok pracowałem jako kontroler jakości w przemyśle drzewnym. Płacili dobrze, ale ja przez ten rok utrwaliłem sobie, że taka robota nie jest na pewno dla mnie. A akurat ksiądz z Suchowoli ( koło Branicy) szukał kogoś do malowania wnętrz, ornamentów, marmuru. Był to salezjanin Adam Skałbania, prawdziwy artysta ( W 2006r. uhonorowany pośmiertnie tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata za pomoc i uratowanie w czasie okupacji życia dwóm żydowskim chłopcom - przyp. red.). Tych kilka miesięcy pracy pod jego okiem pracy, malowania, złoceń, skupionej pracy we wnętrzu cichego kościoła, dały mi przekonanie, że to jest wspaniała praca, stworzona dla mnie.
Lipa nie na metry, tylko na kwity
W roku 1976 wzięłem ślub z Elą. Na świat przyszły nasze dzieci: Piotr, Łukasz, Szymon i Ola. Mieszkaliśmy początkowo w Branicy, potem, kiedy zarobiłem pieniądze na sprzedaży rzeźb do cepelii , przenieśliśmy się do Radzynia. Komuna była tak siermiężna. Nie można było np. kupić lipy ( była zarezerwowana ), trzeba było mieć kwity na lipę. I tak, całe grono nauczycielskie z Branicy kupowało mi na kwity po metrze drewno. Mama prosiła, dobrzy ludzie pomagali.
Sztuka limitowana
W Polsce Ludowej wszystko było sformalizowane a ludzie musieli być zorganizowani i należeć do jakiejś organizacji.A ja ze średnim wykształceniem ... nie należał mi się nawet tytuł artysty, a do Związku Artystów Polskich wówczas było bardzo trudno się dostać. Miałem wrażenie że już jestem zaszufladkowany jako dekorator witryn sklepowych, pracownik domu kultury a wielka sztuka zarezerwowana jest dla innych, wręcz czułem się skazany na śmierć artystyczną, ewentualnie na artystyczną wegetację. Z biegiem czasu jak wdzierałem się ze swoimi rzeźbkami do warszawskiej Cepelii czy innych galerii utrwalałem się w przekonaniu że ZAP to jest mój wróg. Wielu ludzi po liceach plastycznych to byli ludzie utalentowani i stanowili dużą konkurencję dla ARTYSTÓW, więc najłatwiej było utrudnić zakazać nie wpuścić do galerii bardziej renomowanej, do sklepu typu DESA gdzie ceny były o wiele wyższe. W sklepach dla artystów nie sprzedano mi nawet lepszego pędzla nie mówiąc już o holenderskich farbach czy francuskich bo to wszystko było na legitymację ZAP. Nawet amatorzy czy twórcy ludowi byli traktowani o wiele lepiej , mieli jakieś związki czy stowarzyszenia , dotacje państwowe na działalność. Staranie się o przynależność powiedzmy do twórców ludowych traktowałem jako degradację mojej osoby i działalności. Łatwo nie było.. dłuta aby zająć się rzeźbieniem musiałem sam sobie z łożysk wykuć, materiały pozłotnicza z Holandii jakimiś kanałami sprowadzać, bo wówczas tego typu materiały były zarezerwowane dla konserwatorów. Ważne że dałem radę i myślę że chyba i to było mi potrzebne aby i odnaleźć siebie i odnaleźć się w tej rzeczywistości. Zresztą znalazłem miejsce gdzie doceniano mnie za twórczość a nie za dyplomy czy tytuły, tym miejscem był Kościół. I tu wracam do zagadnienia powołania. być może te trudności były potrzebne po to abym robił to co robę, ja czuję się z tym dobrze i jestem dumny z tego go robiłem, dumny z dorobku artystycznego i z tego że go w ogóle mam bo dla niektórych największym osiągnięciem artystycznym było zrobienie dyplomu na ASP.
Po co mi Związek ?
Dlaczego nie wstąpiłem ? Teraz mógłbym, nawet mi proponowano, ale po co mi teraz związek artystów ? Dla zaszczytów ? Kiedyś rzucano mi kłody pod nogi, bo byłem konkurencją. Wiele lat dawałem sobie radę sam, więc nie potrzebne mi żadne formalizacje. Dla mnie duma jest to, że całe życie żyłem ze sztuki .
- Moja wielką dumą jest, że rzeźba mojego autorstwa św. Antoni, stoi w romańskim, XI – wiecznym kościele pw. Imienia Najświętszej Maryi Panny w Inowrocławiu.
Kilka lat temu zawalił się nad katedrą strop. Konserwator zabytków wskazał trzy nazwiska, u których można zamówić stylizowana rzeźbę. I wybór padł na mnie. Dumny jestem z tego, że mogłem wykonać Ołtarz Papieski dla Jana Pawła II i tron. Ale najbliższy memu sercu jest i będzie wystrój rzeźbiarski naszego radzyńskiego Sanktuarium MBNP. Lubię patrzeć na figurę Chrystusa, rzeźby. Siadam sobie w ławce, patrzę i myślę sobie, że dostąpiłem w życiu dużej łaski Marian Korczyk, rzeźbiarz - Moja wielką dumą jest, że rzeźba mojego autorstwa św. Antoni, stoi w romańskim, XI – wiecznym kościele pw. Imienia Najświętszej Maryi Panny w Inowrocławiu. Kilka lat temu zawalił się nad katedrą strop. Konserwator zabytków wskazał trzy nazwiska, u których można zamówić stylizowana rzeźbę. I wybór padł na mnie. Dumny jestem z tego, że mogłem wykonać Ołtarz Papieski dla Jana Pawła II i tron. Ale najbliższy memu sercu jest i będzie wystrój rzeźbiarski naszego radzyńskiego Sanktuarium MBNP. Lubię patrzeć na figurę Chrystusa, rzeźby. Siadam sobie w ławce, patrzę i myślę sobie, że dostąpiłem w życiu dużej łaski
Biogram:
Urodzony 28 sierpnia 1953 r. w Branicy Radzyńskiej. Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych w Nałęczowie ukończył w 1973 r. Obecnie mieszka i tworzy w Radzyniu Podlaskim. Po ukończeniu szkoły prawie od początku i nieprzerwanie zajmuje się rzeźbą sakralną, wystrojem wnętrz kościelnych, projektami i realizacjami na rzecz kościoła. Pracuje przeważnie w drewnie lipowym i jest to jego ulubione tworzywo, choć również wykorzystuje inne gatunki drewna. Oprócz rzeźby sakralnej zajmuje się także rzeźbą świecką kameralną, jak sam twierdzi, jest to pewna odskocznia od rzeźby sakralnej.
Najważniejsze realizacje: - Ołtarz Papieski w Drohiczynie na czas pielgrzymki Jana Pawła II do Polski 1999 r. - Katedra Siedlecka (krucyfiks nad ołtarzem mszalnym, rama do obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, tron biskupi) - Katedra Drohiczyńska (elementy snycerskie do wystroju wnętrza) - Bazylika w Kodniu (rzeźba św. Eugeniusza) - Kościół pw. MBNP w Radzyniu Podl. (Projekt ściany głównej ołtarza. Trzy trzymetrowe figury do Pasji, Chrystus na krzyżu, a pod krzyżem św. Maria z Janem, projekt chrzcielnicy z dwumetrową figurą Jana Chrzciciela, dwumetrowa pieta przy wejściu do kościoła, projekty ołtarzy bocznych) - Kościół bł. Honorata Koźmińskiego w Białej Podl. (figura Chrystusa na krzyżu w ołtarzu głównym) - Kościół pw. św. Anny w Lubartowie (kopia Matki Boskiej Kębelskiej, cykl kapliczek z rzeźbami przedstawiającymi postacie związane ze św. Anną) - Kościół pw. Miłosierdzia Bożego w Żarach (krucyfiks zawieszony w łuku tęczowym) - Kościół pw. Narodzenia NMP w Hołubli (Droga Krzyżowa wokół kościoła) - Kościół po unicki pw. Zmartwychwstania Pańskiego w Bezwoli odtworzony po pożarze (projekty ołtarzy, konfesjonału i wykonanie elementów snycerskich) - Kościół pw. Miłosierdzia Bożego w Lubartowie (wykonanie figury Chrystusa, Marii i Jana wys. rzeźb 4 m i to są największe rzeźby, jakie wykonał artysta) - Kościół we Francji w Marles-les-Mines (miasteczko górnicze): Église Saint-Stanislas de Calonne-Ricouart (Rzeźba św. Barbary) - Kościół pw. św Katarzyny w Małaszewiczach (rzeźba św. Katarzyny i Droga Krzyżowa) - Najstarszym obiektem sakralnym, w którym znajduje się jego rzeźba (św. Antoni), jest romański XI-wieczny kościół pw. Imienia Najświętszej Maryi Panny w Inowrocławiu
Komentarze (0)