Potrzebne nam będzie kilka tabliczek czekolady, ciasto filo i dużo pasty pistacjowej.
500 gram ulubionej czekolady
40 gram masła do czekolady
15 gram masła do smażenia ciasta filo
300 gram ciasta filo (posiekane nazywa się kataifi)
250 gram pasty pistacjowej
ćwierć łyżeczki soli
łyżka soku z cytryny
do posypania 50 gram orzechów pistacjowych
Ciasto potrzebne do zrobienia nadzienia można uzyskać na trzy sposoby.
Jeżeli mamy dużo czasu, możemy zrobić je samodzielnie
Ciasto filo samodzielnie:
200 gramów mąki tortowej. Dodajemy 160 ml wody i pół płaskiej łyżeczki soli. Miksujemy przez 2-3 minuty i dodajemy dwie łyżki (ok. 15 ml oliwy). Miksujemy, aż ciasto zrobi się jednorodne i elastyczne. Dzielimy na mniejsze kawalki. Układamy je na oprószonej lekko mąką ziemniaczaną stolnicy, przykrywamy i odstawiamy do lodówki na dwie godziny. Potem, kawałek po kawałku, podsypując lekko mąką ziemniaczaną, wałkujemy ciasto tak cienko, jak tylko potrafimy. Ma być przeźroczyste. Arkusze przekładamy wilgotną ściereczką, żeby się nie zeschły.
Jeżeli mamy czasu tylko trochę, w supermarkecie kupujemy gotowe ciasto filo (ok. 7 zł za opakowanie), zwijamy je arkusz po arkuszu w ciasny rulon i ostrym nożem kroimy jak najcieniej potrafimy, w anielskie włosie. A jeżeli nie mamy czasu, nie chce nam się chrzanić w kuchni, to idziemy do sklepu ze zdrową albo egzotyczną żywnością albo do internetu i zamawiamy sobie ciasto kataifi, czyli nic innego jak już posiekane filo (kosztuje ok. 15-20 zł).
Zaczynamy od czekolady. W garnku zagotowuję trochę wody, przykrywam metalową miską, do której wrzucam pokruszoną czekoladę. Jaką? Dobieramy dowolnie, zgodnie z własnym gustem. Ja wymieszałem gorzką 70% i zwykłą mleczną w proporcji 1:1, ale tu nie ma żadnej zasady. Następnym razem dodam trochę białej. Mieszając podgrzewam pięć minut i już gotowe.
Krem czekoladowy przelewam do wybranej foremki. Żeby mieć pewność że łatwo da się wyjąć, wykładam ją pergaminem kucharskim. Tworzę warstwę grubości ok 10 mm. Odstawiam do lodówki do zastygnięcia.
Teraz nadzienie. Na średnio rozgrzanej patelni roztapiam łyżkę masła i wrzucam na to nasze anielskie włosie z ciasta. Uważając, żeby nie przypalić - wymaga to cały czas mieszania drewnianą łyżką, podsmażam je aż zrobi się chrupkie i zmieni kolor z białego na ciemno złoty. Trwa to ok. 15 minut.
Odstawiam do wystudzenia. Następnie mieszam nasz chrust z pastą pistacjową. Pastę owszem, można zrobić samemu ale to męcząca i pracochłonna procedura, dlatego raczej rozejrzyjmy się w sklepie za gotową. Słoik 500 gramowy wystarczy nam na dwa razy, kosztuje ok 30- 40 zł. Do tego dodajemy dosłownie ćwierć łyżeczki soli, która sama będzie niewyczuwalna ale podkręci smak orzechów. Można też łyżeczkę soku z cytryny. Niektórzy cukiernicy polecają dodanie sezamowej pasty tahini, ale moim zdaniem nie ma takiej potrzeby.
Na czekoladowym spodzie układamy mniej-więcej 2 cm warstwę nadzienia. Roztapiamy kolejną porcję czekolady, tym razem dodając do niej nieco masła (na 100 gram czekolady 20 gram masła) - chcemy, żeby górna warstwa była nieco delikatniejsza i miększa. Zalewamy nią nadzienie i odstawiamy do stężenia do lodówki.
Podajemy pokrojoną w kawałki posypaną pokruszonymi orzechami pistacjowymi. Oczywiście można udekorować np. płatkami róży czy - w sumie Dubaj to miasto nieograniczonego bogactwa! - cukierniczymi płatkami złota. No bo w sumie to o to chodzi, żeby zaszpanować...
Zbigniew Smółko
Więcej przepisów znajdziesz ( TUTAJ)
Zobacz również: Przepisy Czytelników
Komentarze (0)