Najbardziej obfita w spotkania będzie sobota, która przyniesie aż siedem meczów. To zdecydowanie dzień dla wszystkich tych, którzy chcą śledzić poczynania najbardziej rozpoznawalnych zespołów Premier League. Swoje mecze tego dnia rozegrają m.in Arsenal, Manchester City, Liverpool, a także Chelsea. Niedziela upłynie pod znakiem największego hitu tej kolejki. Tego dnia zagrają dwie wielkie drużyny, ale borykające się z cosezonową niemocą w walce o najwyższy cel. Jednak ich dawna renoma i prestiż nazwisk skutecznie przyciągają tłumy na stadiony. Natomiast jedyny poniedziałkowy mecz zostanie za to dedykowany wszystkim... "koneserom" angielskiej piłki.
Zobacz najlepsze momenty ostatniej kolejki Premier League w darmowym WIDEO.
DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU POD MATERIAŁEM WIDEO.
Londyńczycy muszą dokonać formalności
Eksperci często powtarzają, że to wcale nie zwycięstwami na szczycie wygrywa się mistrzostwa, a regularnymi sukcesami przeciwko maluczkim na dole tabeli. Wszakże czołowych drużyn w lidze angielskiej zazwyczaj jest sześć, a reszta to aż 15 zespołów. Dla kandydatów do mistrzostwa mecze przeciwko nim to jak bieg przez płotki, ale niezależnie od ich przeciętności i liczebności trzeba je pokonać, by dobiec jako pierwszy do mety.W sobotę przed takim wyzwaniem staną na pewno ekipy z północnego Londynu. O 16:00 Arsenal, po zeszłotygodniowej stracie punktów, musi pokonać Leicester, a Chelsea Brighton. Po obiecujących pierwszych dwóch kolejkach trener Fabian Hurzeler nie może przywrócić zwycięskiej passy "Mewom", remisując ostatnie trzy mecze z rzędu. Polscy kibice będą także zacierać ręce w nadziei, by wreszcie choć przez chwilę zobaczyć na boisku Jakuba Modera, który tylko raz w trakcie ostatnich pięciu kolejek zameldował się w... kadrze meczowej. W Arsenalu natomiast o swoją pozycję w zespole znów musi powalczyć inny Polak – Jakub Kiwior. Zadanie "Kanonierów" także nie musi w praktyce należeć do najłatwiejszych, bowiem do bólu przeciętne Leicester w ostatnim czasie wyspecjalizowało się w okradaniu innych zespołów z punktów.
Newcastle znów złamie rywali psychicznie?
Pozory bywają mylące i starcie "Srok" z "Obywatelami" o 13:30 wcale nie będzie jedynie atrakcją do obiadu. Podopieczni Eddiego Howe'a lubią w ostatnich meczach przypomnieć obserwatorom ich spotkań o zaopatrzeniu się w leki na nadciśnienie. W trakcie pięciu kolejek potrafili oni trzykrotnie w lidze odwrócić niekorzystnych dla nich wynik spotkania w trakcie ostatniego kwadransa meczu! To powinien być ciekawy test dla Manchesteru City, który cudem uciekł spod topora w ostatnim meczu przeciwko Arsenalowi, kiedy to John Stones w ostatniej akcji meczu pokonał Davida Rayę. Smaczku rywalizacji dodaje fakt, że Newcastle potrafi wygrywać mecze przeciwko dominującym rywalom, co udowodnili w starciu z Tottenhamem. Dwukrotnie niższe posiadanie i liczby strzałów? Może i tak, ale trzy punkty zostały na St. James's Park. Jeśli podopieczni Pepa Guardioli przegrają to spotkanie na wyjeździe, automatycznie zrównają się punktami ze "Srokami".
Kanonada goli albo... nieszczęśliwy niewypał
W teorii najprostsze zadanie w tej kolejce ma przed sobą Liverpool. Drużyna Arne Slota musi wypunktować najgorszą defensywę ligi, która straciła 14 goli w zaledwie pięciu meczach. Drugi najlepszy atak ligi pojedzie zatem na strzelnicę i to właśnie ofensywni gracze "The Reds" powinni być pierwszymi wyborami kibiców do składów w "Fantasy Premier League" w tym tygodniu. Luis Diaz oraz Mohammed Salah - dwaj najlepsi strzelcy Liverpoolu - mają przed sobą wyśmienitą okazję do podskoczenia w klasyfikacji strzelców. Od sezonu 18/19 gospodarze Anfield przegrali zaledwie raz z "Wilkami". Absolutnie nic nie wskazuje na to, by drużyna z miasta Beatelsów straciła punkty w tym spotkaniu, ale jeśli to się zdarzy, straci ona doskonałą okazję na wyprzedzenie Manchesteru City i zajęcie pole position w wyścigu po tytuł.
Stawkę w sobotę uzupełnią rywalizacje pomiędzy mniejszymi zespołami. Brentford podejmie West Ham, Everton Crystal Palace i Nottingham Fulham. Wszystkie te mecze zostają rozegrane o 16:00
Postrach "typerów"
Zdolność przewidzenia, czy największy hit szóstej kolejki przyniesie zwycięstwo Tottenhamowi lub Manchesterowi United, jest tak samo możliwa, jak zgadnięcie wyniku rzutu kością. To zespoły, które po piątej kolejce mają tyle samo punktów (7), tyle samo goli straconych (5) i takie same bilanse (dwa zwycięstwa, dwie porażki i jeden remis). To jednak "Koguty" mają więcej goli strzelonych, a więc szala przeznaczenia może przechylić się bardziej na ich korzyść. Dodatkowo "Czerwone Diabły" zremisowały swój ostatni mecz w nieprawdopodonych okolicznościach, a ich niedzielni rywale pokonali pewnie Brentford 3:1. Znaki zapytania się namnażają, a przecież przed tymi zespołami stoją także mecze pucharowe! Dyspozycja obu tych ekip pozostaje zagadką, co jeszcze potęguje namnażające się emocje przed spotkaniem. Nie ma co kryć, że starcie Ipswich Town przeciwko rewelacyjnej Aston Villi o 15:00 będzie tylko delikatnym starterem przed daniem głównym o 17:30.
Komentarze (0)