Andrzej Duda 6 sierpnia przestał pełnić funkcję prezydenta RP po dwóch kadencjach, a odejście z urzędu zbiegło się z premierą jego autobiografii "To ja. Andrzej Duda". W niej były już prezydent ujawnił sporo szczegółów ze swojego życia, więc nie zabrakło również obszernych fragmentów o jego żonie. Agata Kornhauser-Duda podczas prezydentury męża nazywana była "milczącą pierwszą damą" i niechętnie zabierała głos publicznie. Duda wyjaśnił, że miała ku temu powody.
"Decyzja Agaty o nieudzielaniu się w mediach była świadoma i przemyślana" - napisał były prezydent cytowany przez goniec.pl i "Gazetę Wyborczą". "Wynikała z kilku powodów. Po pierwsze — z przykrych doświadczeń jeszcze z czasów kampanii. Po drugie — moja żona ma swoje poglądy i choć w oczywisty sposób utożsamia się je z moimi, w rzeczywistości czasami bywają rozbieżne. Jest w wielu sprawach mniej konserwatywna ode mnie" - wyjaśnił Duda.
Nie zabrakło również wzmianek, że Kornhauser-Duda "płakała, bo rozumiała, co oznacza jego start" w wyborach prezydenckich, a także wskazania, że objęcie tak ważnego urzędu to "koszmar" dla rodziny.
Była pierwsza dama nie kryła radości, kiedy 5 sierpnia wraz z mężem oficjalnie żegnała się z Pałacem Prezydenckim. - Coś się kończy, coś zaczyna. Ja chyba jestem najszczęśliwszym człowiekiem w tej Kancelarii. Pożegnam się z państwem słowami mojej ukochanej piosenki: "To już jest koniec, nie ma już nic, jesteśmy wolni, możemy iść" - żartowała.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.