Magdalena Mielcarz od kilkunastu miesięcy pracuje jako wolontariuszka w Alexandra House w Los Angeles. Jest to schronisko dla bezdomnych kobiet, które zapewnia swoim podopiecznym nie tylko dach nad głową, lecz także realne wsparcie w powrocie do normalnego życia. Pomoc znajdują w nim ofiary przemocy domowej i seksualnej.
– To jest coś niesamowitego, chodzę tam spotykać się z tymi kobietami, gotuję im obiady, potem siedzimy, gadamy i to jest niesamowite – mówi Magdalena Mielcarz agencji informacyjnej Newseria Lifestyle.
Gwiazda twierdzi, że praca w schronisku jest dla niej czymś w rodzaju dotknięcia prawdziwego życia. Zdaje sobie sprawę z tego, jak niewiele trzeba, by znaleźć się w równie tragicznej sytuacji jak jej podopieczne. Wokalistka nie ukrywa, że gdy patrzy na doświadczone przez los kobiety i ich dzieci, nachodzą ją myśli o zaskakujących kolejach ludzkiego losu.
– To mogłyby być moje dzieci, to mogłabym być ja, gdyby życie mi się inaczej potoczyło. Akurat im się tak potoczyło, że może trafiły na partnera, który był po prostu fatalny i musiały uciekać z dwójką dzieci – mówi Magdalena Mielcarz.
Wokalistka jest przekonana, że osoby zdrowe i zamożne mają moralny obowiązek wspierania ludzi, którym gorzej powiodło się w życiu. Ona sama zamierza w przyszłości jeszcze mocniej zaangażować się w pomoc kobietom i dzieciom, ma bowiem poczucie, że jest to coś naprawdę ważnego. Stanowi też dla niej źródło ogromnej życiowej satysfakcji.
– Widzę siebie idącą w tym kierunku, angażującą się właśnie w tematy związane z kobietami, z dziećmi. Leży mi to głęboko na sercu – mówi Magdalena Mielcarz. – Uważam, że ludzie, którzy mają dach nad głową, rodzinę, którzy mają na chleb, mają obowiązek pomagać ludziom, którym jest gorzej, którym życie naprawdę rzucało kłody pod nogi.