W:. - Jest Pan na swoim stanowisku siódmy rok. To w dyplomacji wynik rzadko spotykany...
Wasyl Pawluk: - Nie przeczę. Skoro jednak kadencja się przedłuża, zapewne ma to związek z oceną mojej pracy.
- Dobrze się Pan czuje w Lublinie?
- Jak w domu. Mogę powiedzieć, że po Lwowie, z którego pochodzę, Lublin to mojej drugie rodzinne miasto.
- Jest Pan tu powszechnie znany i lubiany. Z jakich powodów?
- Jestem człowiekiem otwartym na ludzi bez względu na ich pozycję, narodowość czy wiarę. Dobrze mówię po polsku. Jestem daleki od celebrowania urzędu, jaki pełnię. Nie mam jakiegokolwiek problemu z nawiązywaniem bezpośrednich relacji. Po prostu kocham Polskę. Myślę, że wszystko to jest łatwo postrzegane przez Polaków i ma wpływ na odbiór mojej osoby.
- Czy wiadomo, ilu Ukraińców mieszka w Polsce?
- Brak dokładnych danych, ale jest to wielkość pomiędzy półtora a dwoma milionami. Ukraińcy stali się częścią polskiej rzeczywistości.
- Jak bardzo "ukraińskim" miastem jest Lublin?
- Najwięcej Ukraińców mieszka we Wrocławiu, potem Kraków, Warszawa i Lublin. Na pewno jest miastem "pierwszego kontaktu" z Polską ze względu na bliską odległość od granicy.
- Ilu mieszka tu Ukraińców?
- Nie jest to łatwe do policzenia. W Lublinie studiuje dwanaście tysięcy cudzoziemców, z których co trzeci jest Ukraińcem. W całej 340-tysięcznej populacji miejskiej naszą obecność oceniam na 35-40 tysięcy.
- Czym się zajmują?
- Są to przede wszystkim pracownicy budownictwa, handlu i usług, coraz częściej znajdują zatrudnienie w opiece medycznej. To w ogromnej większości dobrzy, uczciwi i ciężko pracujący ludzie. Bardzo dynamiczna jest grupa studentów. Jestem przekonany, że Ukraińcy wnoszą swą obecnością ubogacają Lublin.
- Osobnym zjawiskiem są coraz częściej zawierane małżeństwa polsko-ukraińskie i ukraińsko-polskie...
- Myślę, że to jest to żywy dowód na łączące na serdeczne więzi. Dodam, że znacznie częściej Ukrainki wychodzą za Polaków, niż odwrotnie. Podobnie jest w polskiej grupie za granicą. Po prostu, i polskie, i ukraińskie dziewczyny słyną z urody, inteligencji i zaradności.
- Niedawno obchodzono uroczyście trzydziestolecie niepodległej Ukrainy. Jak w Pańskim okręgu konsularnym?
- Zacznę od pewnej korekty. My, Ukraińcy uważamy, że jest to rocznica o d n o w i e n i a państwowości. Podkreśla to prezydent Wołodymyr Zełeński. Wybiliśmy się na niepodległość za czasów historycznego sojuszu Józefa Piłsudskiego i Semena Petlury walcząc ramię w ramię z sowiecką bolszewią. Niestety niepodległość trwała krótko. W Chełmie spoczywa pierwszy premier ówczesnego rządu Ukraińskiej Republiki Ludowej Pilip Pilipczuk, któremu oddaliśmy hołd. Oczywiście pamiętamy, że przed trzydziestu latu to Polska uznała niepodległość Ukrainy.
- Jak ocenia Pan obecne stosunki polsko-ukraińskie?
- Nie ma jakiejkolwiek alternatywy, aby były one tylko jak najlepsze. W tym kierunku się zmieniają. Nowej dynamiki nadaje młode pokolenie, dla którego najważniejsza jest wspólna przyszłość, a nie wieczne animozje historyczne. Pamięć jest ważna, ale tylko po to, aby w przyszłości unikać zła i krzywd wzajemnych.
- Na ścianie Pańskiego gabinetu eksponowane są portrety Jana Pawła II i arcybiskupa Andrzeja Szeptyckiego. Dlaczego?
- Byli wielkimi przywódcami religijnymi, ale także ludźmi dialogu, miłości i szacunku do każdego człowieka. To ich łączy i jest godne podkreślania.
- Jest Pan znany z podziwu dla Jana Karskiego...
- To mój osobisty bohater. Jestem dumny z faktu, że związany był ze Lwowem, w którym studiował i uformował się do przyszłych heroicznych czynów. Dlatego wspólnie z Towarzystwem Jana Karskiego doprowadzimy do nadania jednej z lwowskich ulic jego imienia. Tak, jak w Lublinie i wielu innych miastach na świecie. Lwów jest z Karskiego dumny!
- Dziękujemy za rozmowę.
Komentarze (0)