Od pewnego czasu planowane były zmiany w systemie oświaty. Zapowiedziano np. większe kompetenecje dla kuratorów oświaty. Dzięki zmianom będą mieli oni decydujący głos przy powołaniu dyrektora szkoły oraz będą wyrażali zgodę, jeśli szkoła zechce realizować zajęcia spoza podstawy programowej. Projekt ustawy w tej sprawie nazwano "lex Czarnek", co nawiązuje do Przemysława Czarnka - ministra edukacji i nauki. Sprzeciwem wobec zmian były protesty w całej Polsce, w tym w Lublinie, ale ustawę ostatecznie i tak przyjęto.
Szef resortu edukacji i nauki był gościem Radia Wrocław, gdzie rozmawiano z nim o zmianach w systemie. Zapytano Go, dlaczego reforma budzi kontrwowersje.
- Moje reformy trafiają w sam punkt, w samą dziesiątkę problemów, które chcemy rozwiązywać. Dlatego są emocje w środowiskach liberalnych i lewackich, w mediach liberalnych i lewackich oraz wśród opozycji liberalnej i lewackiej - stwierdził Przemysław Czarnek.
Odniósł się też do protestów w sprawie zmian. Zdaniem ministra były one wylobrzymione. - Przed Sejmem protestowało 100 organizacji reprezentowanych - jak to mówił Sławomir Broniarz - przez niemal 100 osób. Było więcej organizacji niż demonstrujących - powiedział Czarnek.
CZYTAJ TAKŻE: Kraj: Trwają protesty przeciwko zmianom w oświacie. Minister Czarnek: Bezczelne kłamstwa o rzekomym "niszczeniu edukacji"
Oprócz tego, został zapytany o sprzeciw nauczycieli, jeśli chodzi o reformę. W odpowiedzi spytał "o których nauczycieli chodzi". - Nauczycieli jest ponad 600 tys. Nauczyciele napisali również tę ustawę, która została nazwana "lex Czarnek" - mówił szef resortu.
Poruszono też kwestię, co by było gdyby Andrzej Duda - prezydent RP zawetował ustawę.
Pozostałą część artykułu przeczytasz tutaj.
Komentarze (0)