Bataty (uczenie Ipomoea batatas, czyli wilec ziemniaczany), niegdyś zupełnie egzotyczne i najłatwiej dostępne w reportażach albo powieściach podróżniczych, dziś łatwo można kupić na dziale warzywnym popularnych supermarketów. Zachęcam Państwa z całego serca, bo potrafią wnieść do codziennej kuchni mnóstwo kolorytu, wprowadzić do niej pewne niecodzienne wątki i doznania. W obsłudze są zaś wyjątkowo proste, nie ma się czego bać, nic nie może pójść źle.
Występują w kilku odmianach. Najpopularniejsze mają lekko czerwoną skórkę i pomarańczowy miąższ, ale bywają też niebieskie (w środku i na zewnątrz przypominające nieco buraka), a nawet białe. Wszystkie w smaku są lekko słodkie, kremowe, często z delikatną nutą orzechową. Zdaniem uczonych w piśmie doktorów, w porównaniu z naszymi tradycyjnymi odmianami kartofli, posiadają więcej i lepszej jakości błonnika, zawarte w nich cukry pomagają regulować cholesterol, zawierają witaminę A i nie grożą cukrzycą.
Ale nas oczywiście najbardziej obchodzi fakt, że są pyszne.
Zrobić z nich można całe mnóstwo rzeczy. Poczynając od pieczonych w piekarniku frytek (tylko trochę wymasować oliwą z przyprawami), wszelkich zapiekanek, po uczynienie ich składnikiem rozmaitych gulaszów i dań typu curry. Ja zaproponuję dziś prostą przystawkę z serem, szałwiowym pesto i orzechami.
4 połówki przekrojonego batata
4 łyżki koziego twarożku
8 potłuczonych z grubsza orzechów
pesto: garść liści szałwii
4 orzechy włoskie
2 łyżki oliwy extra vergine
łyżeczka soku z cytryny, odrobina czosnku,
łyżeczka potartego parmezanu albo np. bursztyna
sól
Wybieramy średniej wielkości bulwy o mniej-więcej regularnym kształcie. Mnie akurat trafiły się bataty fioletowe, nieco delikatniejsze od najpopularniejszych pomarańczowych. Każdy starannie pucujemy gąbką pod zimną wodą. Nie ma potrzeby ich obierać, skóra jest wprawdzie niejadalna, ale pozwoli nam utrzymać warzywo w jednym kawałku i po upieczeniu łatwo odchodzi od miąższu. Przekrajamy wzdłuż na pół, lekko nacieramy oliwą z oliwek i oprószamy solą. Odstawiamy na pół godziny. Wstawiamy do pieca rozgrzanego do 180 stopni i, w zależności od rozmiarów bulwy, pieczemy przez 35-45 minut. Sprawdzamy wykałaczką - ma wchodzić w miąższ bez żadnego oporu.
W międzyczasie robimy pesto. O tej porze roku wystarczy wyjść do ogrodu, żeby znaleźć coś inspirującego. Nawet nie tyle na grządkach, co czasem pod płotem: młode liście rzodkiewki, podagrycznik - to jest ten moment... Do batatów cudnie pasować będzie pasta z szałwii. Zrywamy 40 listków, płuczemy w zimnej wodzie, umieszczamy w malakserze, dodajemy kilka orzechów włoskich, parę łyżek aromatycznej oliwy, ząbek czosnku, kropelkę soku cytrynowego, nieco soli, łyżeczkę potartego parmezanu albo innego pachnącego sera, robimy bzyyyyyyyk! i już po robocie. Jak zrobicie nieco więcej i zamkniecie w lodówce w słoiczku, to przy najbliższej okazji będziecie mieli cudowny dodatek do makaronu albo jakiejś sałatki. Oczywiści możecie zamiast szałwii wziąć bazylię, zamiast włoskich orzechów piniowe i jeszcze np, dodać nieco suszonych pomidorów w oliwie - będzie ok, w kuchni jest mnóstwo miejsca na wyobraźnię...
Bataty wyjmujemy z piekarnika. Łyżeczką robimy w środku wgłębienie (wystarczy po prostu trochę ugnieść miąższ) na rozmaite dodatki. Mnie akurat przyszło do głowy właśnie pesto z szałwii, które świetnie komponuje się z kozim twarożkiem oraz orzechami, ale jeśli np. wasze pesto będzie z bazylii, to zestawcie je z burattą (ok. 1/4 kulki na porcję). Do tego orzechy, jakaś sezonowa dekoracja i można wydawać. Nie pożałujecie.
Zbigniew Smółko
Więcej przepisów znajdziesz ( TUTAJ)
Zobacz również: Przepisy Czytelników
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.